Dom Edie Britt

Granmor

-Well, jak chcesz. Mogę tylko powiedzieć że za dwa lata, kiedy będziesz już totalnie stara - tych słów pożałujesz. - odwrócił się na pięcie i sobie poszedł.

Future Lover

Na grożeniu zawsze się kończyło. Zwykle wracali, nawet po dwóch, czterech czy ośmiu latach. Uśmiechnęła się do siebie i zamknęła drzwi.

Granmor

*Następnego dnia*

Pod dom podjechała taksówka. Z niego wyszła kobieta, w czerwonym płaszczu, otwartym płaszczu. Pod nim była mała czarna. Do zestawu kozaki i okulary od Chanel.
Podchodzi do drzwi, przy okazji szukając czegoś w dopasowanej torebce.

Future Lover

Edie, ubrana w różową garsonkę, wyszła z domu. Satine York. Zdążyła już z rozmawiać, więc wiedziała jak ma działać, żeby nie stracić klienta. Uśmiechnęła się radośnie.
-Pani York. Witam na Wisteria Lane.-W dłoni trzymała kubek kawy żywcem wyjęty z pierwszej lokacji gry still life. xD

Granmor

Satine zmierzyła Britt wzrokiem, ale przez okulary tego nie było widać. Tak, Britt wydawała się mieć klasę. -Bonjour mademoiselle Britt. Jestem w sprawie domu na tej uroczej wsi.

Future Lover

-Właściwy adres.-Zbliżyła się do Satine.
-Wypatrzyłam dla pani dom marzeń.-Pewnie tak to nazywają we Francji. Edie użyłaby innych słów, ale czego się nie robi dla klienta...

Granmor

Satine ściągnęła okulary. -Eh bien, szczerze w to wątpię mademoiselle Britt. - schowała je do torebki. - Te domy wyglądają jakby mieszkały w nich kozy. Więc nie, nie znajdę tutaj nic co mnie zadowoli.

Future Lover

Edie nie dała się wyprowadzić z równowagi.
-W takim razie sprawdźmy czy obora, którą dla pani wypatrzyłam nada się.

Granmor

Satine uśmiechnęła się pod nosem. -Bien. - zapaliła papierosa, takiego fajnego, długiego. Wiesz jakiego. xDD -Ten dom jest tylko chwilowy, sprzedam gdy tylko dowiem który z Was milusińskich zamordował moją siostrę oraz jej męża. - tutaj zrobiła pauzę. -Tak, ich syn żyje.

Future Lover

Edie udała, że ją to interesuje. Pokiwała głową z udawanym właśnie zainteresowaniem. xD
-W takim razie, to tędy.-No i poszły tam do tego domu.

Sahem

[wchodza]

Długo to nie trwało, ale w taką pogodę na pewno było pewnym udogodnieniem.
Stanęli przed domem Edie.

Future Lover

-Zapraszam do środka.-Wciąż ten szeroki, radosny uśmiech. Weszły do środka pewnie. Dave'a jak zwykle nie było w domu, więc mogły poszaleć.
-Drinka?-Zapytała zmierzając do swojego osobistego baru.

Sahem

- Poproszę - usiadła na kanapie - Gustownie urządzony dom - stwierdziła delikatnie pocierając dłonią materiał, którym obita była kanapa.

Future Lover

-A tak, na szczęście w moim domu facet w kwestii urządzania nie ma nic do gadania.-Tak jakoś jej się zrymowało. Zaczęła przygotowywać drinki.
-Więc.. Skąd pani jest?

Sahem

- Z XYZ - podała nazwę stolicy Eagle State - Mój mąż był wice gubernatorem - westchnęła - Biedak odszedł tak nagle - ale nie wyglądała jakby się tym jakoś przejmowała.

Future Lover

Podała Lady G. drinka.
-To smutne. Pewnie zostawił pani niezłą sumkę.-Ha. Oczywiście tego w ogóle nie było widać.

Sahem

- Och tak - uśmiechnęła się - Zabezpieczył mnie dość porządnie

Future Lover

-Pewnie wykończył go zawał?-Podniosła do góry jedną brew. Nie pamiętam czy już o to pytała, no ale.. Chciała wiedzieć.

Sahem

- Można tak powiedzieć... - uśmiechnęła się, po czym wgryzła się w oliwkę z margarity, którą zrobiła jej Edie - Ma pani męża?

Future Lover

Uniosła dłoń do góry i pokazała, że ma obrączkę.
-Od paru lat. Jestem z nim... Szczęśliwa.-I była. Pierwszy raz od dawna była z kimś szczęśliwa.
-Ale... Niech mi pani mówi Edie.-Machnęła dłonią, bo czuła się nieco niezręcznie, gdy tak sobie mówiły na 'pani'.

Sahem

- Charlotte - uśmiechnęła się - Od razu lepiej - upiła sobie łyk alkoholu - Słyszałam, że mieliście tu kilki seryjnych morderców

Future Lover

-Kilku było.-Uśmiechnęła się oszczędnie.
-Ale to dawne czasy. Wszyscy zostali złapani.-No, poza Jokerem. Ale on już nigdy nie wróci.

Sahem

- Są w więzieniu? - zapytała bawiąc się wykałaczką z drinka.

Future Lover

-Zamknięci do końca życia. Nie ma się czego obawiać.-Uśmiech zmienił się na nieco nerwowy. Nie chciała wystraszyć Lady G.

Sahem

- Ależ ja się ich nie obawiam - uśmiechnęła się lekko - Nigdy niczego się nie obawiałam...