FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Forum Desperate Housewives RPG ver. 3.0 Strona Główna
->
Wspomnienia
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Regulamin gry
----------------
Zasady i regulamin
Na biezaco
Postacie
----------------
Postacie aktywne
Postacie nieaktywne
Wazne
Fairview
----------------
Wisteria Lane
Przecznica
Przedmiescia
Hope Street
Apartamentowiec
Park
Centrum Fairview
Cafe 'Biała Brama/Dama'
Klub 'Ecstasy'
Pizzeria Scavo
Szpital
Posterunek policji
Uniwersytet
Redakcja gazety
"Fairview Times"
Za miastem - Las i wiele
innych atrakcji
Galeria handlowa
Restauracja "Słoneczna"
Liceum
Fairview supermarket
Wytwórnia "CD's Paradise"
----------------
Wspomnienia
Media
----------------
Agencja Reutera
Elektronika
----------------
Komentarze Mary Alice Young...
Internet
----------------
Blogi
Strony internetowe
Kosz
----------------
Archiwum
Kosz
----------------
Forum o serialu - Zapraszamy!
Shoutbox
Reklamaa ;)
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Future Lover
Wysłany: Sob 20:18, 16 Paź 2010
Temat postu:
Rezydencja na wzgórzu, część 2.
-Masz krótkofalówke?
-Zapytał Jackson. Był podenerwowany, jeszcze nigdy w życiu nie widział czegoś tak strasznego. McDonnel ostentacyjnie pomachał krótkofalówką w powietrzu.
-Dobrze. Ja sprawdze te drzwi po prawej, ty sprawdź jadalnie. To samo z drugim piętrem.
-Jack kiwnął głową po czym skierował się wprost do 'podwójnych' drzwi po lewej stronie. Po chwili w holu znajdował się jedynie kapitan Jackson. Dłonią przetarł twarz. Mógł sobie pozwolić na chwilę słabości. Widok ciał był na prawde przerażający. No nic. Czas wziąć się w garść. Kapitan skierował się w prawą stronę i otworzył drzwi. Za drzwiami znajdował się korytarz ozdobiony dośc staroświecko. Stare malowidła oraz ozdobne talerze na ścianach. Jackson wyciągnął pistolet z kabury i celując na wprost siebie powoli zbliżał się do kolejnych drzwi. Wyzbył się uczucia strachu czy też zdenerwowania. Teraz stał na przeciwko wejścia. Wszedł do środka. Pomieszczenie było zapełnione obrazami. Jackson wycelował w lewy kąt pomieszczenia, a potem w prawy. Czysto. Kolejny raz przetarł twarz i już miał stawiać krok gdy nagle poczuł uderzenie i straszliwy ból głowy. Upadł na ziemie. Powoli przewrócił się na plecy. Nad sobą ujrzał mężczyzne. Blondyn, przepocony podkoszulek.
-Rozmawiasz czasem z Bogiem, hm?
-Zapytał. Wyjął z kieszeni nóż.
-Teraz się do niego wybierasz.
-Zamachnął się, kiedy jego głowę przeszyła metalowa kulka. Kulka z rewolweru Jack'a McDonnel'a. Stał w wejściu do pomieszczenia, z książką w dłoni.
-Jackson? Wszystko w.... wszystko w porządku?
-Zapytał z kamienną twarzą. Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi.
-Cholera... Kurwa, Jack.
-Wrzasnął zdenerwowany Jackson. Złapał się za głowę i zaczął rozmasowywać bolące miejsce. Był wkurzony. Nie dlatego, że dał się zaskoczyć i popełnił błąd ale dlatego, że życie ocalił mu cwany nowicjusz.
-Nieważne... Paulie... Wiedziałeś, że koleś, który tutaj.... Mieszka... Jest przodkiem...
-Sierżant zaczął zbliżać się do kapitana.
-Elżbiety Batory?
-Powiedział to z cwanym uśmieszkiem. Pewnie dlatego, że to on pierwszy odkrył ten fakt. Jack McDonnel wyprzedził Paul'a Jacksona. Kapitan wstał.
-Krwawa hrabina?
-Dokładnie... Widzisz jakieś powiązania....? Martwa służba?
-Jack naśmiewał się w tej chwili z Paul'a i oboje o tym wiedzieli.
cdn.
Future Lover
Wysłany: Sob 20:38, 10 Lip 2010
Temat postu: Kroniki Jokera
Rezydencja na wzgórzu, część 1.
-Więc skąd masz te blizny?
-Zapytał kapitan Jackson. Pytanie skierował do człowieka, który stawiał swoje pierwsze kroki w departamencie policji w Chicago. Było ciemno i padał deszcz. Czarny wóz który prowadził kapitan Jackson mknął leśną drogą niemal bezszelestnie.
-Cóż... To... Dość długa... Historia. Za długa na nasz... mały wyjazd.
-Odpowiedział sierżant McDonnel. Człowiek, który stawiał swoje pierwsze kroki w departamencie policji w Chicago. Jackson wymusił delikatny uśmiech. Nie polubił zbytnio swojego partnera. Nie lubił nowicjuszy, a tym bardziej tak błyskotliwych i inteligentnych nowicjuszy. Lubił za to mieć kontrole i robić za tego mądrzejszego, odważniejszego, ważniejszego. Zachowanie Jack'a McDonnel'a irytowało go. McDonnel za to był w doskonałym humorze. Przeszkadzała mu za to cisza, którą postanowił wypełnić muzyką. Włączył radio.
-Oł... Seald with a Kiss... Uwielbiam ten numer.
-Mruknął Jack. Jackson nie zamierzał odpowiadać. Nie zamierzał robić mu satysfakcji. Powoli dojeżdżali do celu. Dostali anonimowe wezwanie, że z rezydencji najbogatszego człowieka w Chicago dochodzą dziwne krzyki i wrzaski. Zbliżali się do celu niebezpiecznie szybko. Wreszcie dotarli. Pierwszy z samochodu wysiadł Jack. Z kabury wyjął swój lśniący rewolwer, a zza paska wyjął latarkę. Włączył ją i zaczął zbliżać się do wejścia. Za nim przyspieszonym krokiem szedł Jackson. Spokojnie wyjął swój pistolet i stanął po drugiej stronie drzwi, na przeciwko McDonnel'a.
-Policja, proszę otworzyć drzwi.
-Jackson oznajmił znudzonym głosem po czym zapukał do drzwi. Gdy po 30 sekundach czekania nikt nie odpowiedział dał Jackowi znak dłonią. On otworzy drzwi, po czym McDonnel wejdzie do środka z palcem na spuście. Trzy, dwa, jeden. Kapitan uchylił lekko drzwi, a sierżant zwinnie wszedł do środka. Jackson za nim. Gdy weszli, ujrzeli hol. Na środku holu znajdował się stos ciał. Po ubraniach można było poznać, że jest to służba.
-To... Cóż... To straszne.
-McDonnel pokiwał głową i schował rewolwer do kabury.
cdn.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Style
edur
created by
spleen
&
Programy
.
Regulamin