Areszt

Granmor

-Stać mnie, na niebycie szczerą. - powiedziała po czym wstała. - Je n'aime pas mnie, co sobie myślisz, Veronico. Mogę jedynie przyznać, że to nie ja rozdaję tutaj karty. Bien, mam kilka Joker'ów w zanadrzu.

Future Lover

-Właściwie.-Buchnęła dymem z papierosa. To, że musi być 'przeciwko' Satine łamało jej serce, serio. Nigdy jeszcze nie spotkała takiej osoby. Ta francuska traktowała ludzi jak szmatki, którymi można wycierać brudy na swojej reputacji, a potem wyrzucać. Niesamowita osobowość. No ale cóż, zakpiła z Ver i jej pracy. Tego się nie wybacza.
-Nie dbam o to. Wiem co zrobiłaś, wiem też, że pewnie niedługo stąd wyjdziesz.

Granmor

-Jak już mówiłam, mam kilka Joker'ów w zanadrzu. Możesz już iść? Twoje buty.... rażą jak głupota tej gwiazdki - Walker. - zrobiła taki teatralny gest ręką.

Future Lover

-Już się zbieram. Jedno pytanie.-Buchnęła dymem z papierosa po raz kolejny.
-Zgolenie włosów łonowych to twój pomysł? Pierwszy taki przypadek w historii mojej kariery. Na prawde nie chciałaś, żeby go zidentyfikowali hm?-Usiadła sobie gdzieś, a co.

Granmor

-Naprawdę myślisz że ktoś tak głupi, jak mój szwagier by to wymyślił? - puściła jej oczko. -Oczywiście, on się tym zajął. Ja z obrzydzeniem dotykałam go, gdy mój mąż żył.

Future Lover

-Brzmi sensownie.-Rozgniotła papierosa o coś. Jeszcze jedną rzecz musi sprawdzić. Wstała.
-Miłego lotu do Paryża.

Granmor

-Do zobaczenia. - odpowiedziała z uśmiechem, tajemniczym oczywiście.-Jak już będziecie węszyć w moim mieszkaniu, zrób mi przyjemność i ukradnij porządne buty.

Future Lover

Pokręciła głową. Zdjęła te szpilki i postawiła na krześle.
-Mam nadzieje, że rażą równie mocno jak na początku.-Przysunęła krzesełko do celi Satine. Teraz jakoś skierowała się do Shannon.
-Shannen... Shannen Rutherford prawda?-No strasznie ją to męczyło, jak Shannen może siedziec w więzieniu?! Może tylko wyglądała tak niepozornie...

Sahem

- Shannon - poprawiła ją uśmiechając się.
Ją też będzie przesłuchiwała?

Future Lover

/ miałem dobrze, a granmor wprowadza mnie w błąd! hot mess.
Shannon. Właśnie. No cóż, jest już stara i pomarszczona, może jej się mylić.
-Miałam do ciebie zadzwonić w sprawie kupna domu... Skoro już się spotkałyśmy...

Sahem

- Niestety, w tej chwili... - rozejrzała się wkoło - Nie bardzo mam warunki do sprzedaży - uśmiechnęła się - Z bólem serca muszę odmówić - nie poleci jej Edie Britt.

Future Lover

Straszna szkoda, straszna. Na jej twarzy malowało się niezadowolenie.
-Może z kimś pogadam.. Ta kurtyzana 21 wieku pewnie załatwi sobie zwolnienie.-Kciukiem wskazała na Satine.
-Strasznie mi ciebie polecali.-Veronica lubiła sprawdzone 'produkty'.

Sahem

- Myślę, że przez najbliższe dziesięć lat nigdzie się stąd nie ruszę - znaczy ruszy, bo nie będą jej trzymali cały czas w areszcie. Po skazaniu przetransportują ją do więzienia.

Future Lover

-Pewnie się wtrącam i nie chcesz o tym mówić ale...-Zmrużyła oczy.
-Co się stało?-Powtarzam się, ale strasznie ją to męczyło. Czyżby też kazała poćwiartować swojego męża i wrzucić do rzeki? Nie jest typem plotkary, ale chciała wiedzieć.

Sahem

- Dźgnęłam narzeczonego - uśmiech na jej twarzy przypominał raczej ponury śmiech śmierci, no ale był to uśmiech.
Zauważyła, że dość łatwo przychodzi jej o tym mówienie.

Future Lover

To straszne. Kto jej teraz sprzeda dom? To... Straszne! Gdyby tylko mogła coś zrobić, wpłacić kaucje, cokolwiek. No cóż... Będzie musiała zatrzymać się w hotelu.
-Nie pytam o okoliczności, bo powód na pewno był dobry.-Wzruszyła ramionami.
-Przykro mi... Straszna szkoda.-Zastanawiała się przez chwilę. Jeszcze wróci do tej sprawy, ale teraz już nie ma czasu. Spojrzała ostentacyjnie na zegarek.
-Na mnie już niestety czas. Satine, mam nadzieje, że pomarańczowy kombinezon będzie pasował do twojej cery.-Mówiła oczywiście o uniformie więziennym.
-Do zobaczenia Shannon.-O i wybiegła na bosaka. I te szpilki zostawiła. Stara wariatka.

Sahem

- Ta... Do zobaczenia, w dalekiej przyszłości... - mruknęła opierając się o ścianę. Będzie siedziała tu całą wieczność.

Granmor

Satine uśmiechała się tylko pod nosem. Spojrzała na zegarek, jeszcze miała czas. Jakby wierzyła w Boga, pomedytowałaby. Ale Satine wierzy w siebie, pieniądze, siebie i siłę manipulacji.

Granmor

Po dwóch godzinach, według przewidzeń Satine - do aresztu wszedł mężczyzna.

-York, znowu się widzimy. - powiedział otyły mężczyzna.
-Komisarz Gordon, paryska policja. Witam. - oznajmiła wstając z prowizorycznego łóżka.
-Czas na przesłuchanie. - otworzył jej celę.

Satine spojrzała na Shannon. -Pamiętaj. - oznajmiła, po czym puściła jej oczko w geście pożegnania.

Sahem

Uśmiechnęła się do niej na pożegnanie.
No i znowu została sama.

Viktor

Policjant poinformował Shannon, że ktoś chce się z nią widzieć.

Sahem

- Rutherford? - strażnik wszedł otwierając przed nią kraty - Masz gościa - no i poszli razem.

[wychodzi]

Granmor

[wchodzi : Satine i Tyler]

Pokonani czekają tutaj na ekstradycję, czy jak tam się to zwie. Będą siedzieć w Francji.

Granmor

Tutaj wprowadzono Nico. Byłaby o wiele bardziej spokojna, gdyby nie to że jedyny adwokat jakiego zna był patenciarzem. Siedzi w celi.

Jeanelle

Jeanelle podeszła do celi w ktorej siedziała Nico- potrzebujesz dobrego adwokata?