Dom Stoffordów

Granmor · Wysłany: Nie 12:16, 28 Mar 2010 Temat postu:

-No to punkt dla Ciebie. - tak machnęła palcem wskazującym w jej stronę. Wiesz o co chodzi nie? xD Taki ruch nadgarstkiem z wyciągniętym palcem.

Viktor · Wysłany: Nie 12:42, 28 Mar 2010 Temat postu:

tak "widzę to" xDDD
- Czyli pracujesz w kancelarii?

Granmor · Wysłany: Nie 13:41, 28 Mar 2010 Temat postu:

"widzisz"? XD Supeer. xD

-Właściwie to nie, dopiero się przeprowadziłam. Może będę prowadzić praktykę w domu, mieszkam sama więc.. -wzruszyła tylko ramionami jakby to miało obrazować jej dylemat. xD

Viktor · Wysłany: Nie 13:52, 28 Mar 2010 Temat postu:

- Czuje w tobie potencjał, na pewno jesteś świetna w tym co robisz.

Viktor

Miasteczka nie znał ale z pomocą taksówkarza znalazł adres, który podał mu Gordon. Podszedł do drzwi i zapukał.
Sprzątała w kuchni, usłyszała pukanie więc podeszła do drzwi i otworzyła. Spodziewała się pana Wildera bo przecież Gordon ją uprzedził, postanowiła udawać zaskoczenie.
- Pete?!- zdziwiła się - Co ty tutaj robisz?
- Witaj Karen przyjechałem w odwiedziny. Gordon podał mi wasz adres.
- Wejdź, jak to? Kiedy się widzieliście?
- Odwiedziłem go w szpitalu. Mówił mi, że jesteś u jakiejś ciotki.
- Tak byłam, ale musiałam wrócić szybciej. Czego się napijesz?
- Herbaty. Gordona jeszcze nie ma?
- Nie, pewnie zaraz przyjdzie.

Sahem

Wrócił do domu najszybciej, jak to się dało.
A jak wiadomo w szpitalu różnie z tym bywa.
Wszedł do środka.
- Pete... - uśmiechnął się sztucznie - Witaj

Viktor

/czas sie zmienił ale musimy to dokończyć xD

- Witaj ponownie. -uśmiechną się ale tak jakoś fałszywie - Dobrze, że jesteś chciałbym z wami poważnie porozmawiać.
Była przerażona, stała milcząc.

Sahem

- Pete! Nie bądź taki poważny - klepnął go po "przyjacielsku" w plecy - Napijesz się może czegoś? - zaproponował mu.

Viktor

- Nie dziękuję. Karen zrobiła mi już jedną herbatę. -odpowiedział oschle - Lepiej usiądź bo to co chce wam powiedzieć może was zdenerwować.
- O czym ty mówisz? Może masz ochotę na ciasto? -chciała jakoś rozluźnić atmosferę
- Nie, dzięki. Powiedzcie mi dlaczego przeprowadziliście się tak nagle do Fairview? -przeszedł do rzeczy

Sahem

Czy on, aby nie przesadza?
Zaczynał na poważnie mieć wątpliwości co do jego bezinteresowności...
- Od dawna nosiliśmy się z takim pomysłem - skłamał - A gdy tylko zwolniło się miejsce w tutejszym szpitalu postanowiliśmy, że chyba nadeszła pora, by odpocząć - znów kłamał - Musiałem się szybko zdecydować, bo na to miejsce mieli kilka osób...

Viktor

- Kłamiesz!!! -krzyknął - Wiem dlaczego się tu wprowadziliście, chcieliście uniknąć konsekwencji.
- O czym ty mówisz?
- Przestańcie się zgrywać, wiem że kogoś zabiliście.

Sahem

W tym momencie Gordon poczuł się, jakby dostał obuchem po głowie.
- Pete! - krzyknął - O czym ty w ogóle mówisz?! - starał się grać oburzonego faktem, że ktoś mógłby go posądzić o morderstwo.

Viktor

- Wiem że to była kobieta, raczej nie amerykanka. -oznajmił
- Przestań! Kto naopowiadał Ci takich bzdur?! -miała łzy w oczach
- Nikt, tamtego wieczoru chciałem pożyczyć od was pieniądze, ale usłyszałem krzyki i widziałem krew.
Zamurowało ją.

Sahem

- Chodzi ci o Katarinę? - zapytał uśmiechając się jakby chodziło o coś zabawnego - To oczywiste, że widziałeś krew... - odparł siląc się na spokojny ton głosu - Sprzątała u nas - zaczął coś zmyślać - Tamtego dnia okazało się, że nas okradała... - tutaj przystanął - Stąd te krzyki - znów się zatrzymał - A krew? Katarina miała cukrzycę i gdy tylko zaczynała się denerwować krew tryskała jej z nosa, jak szalona - miał nadzieję, że to kupi.

Viktor

- I dlatego Karen płakała?! I dlatego krzyczałeś, że możecie zakopać zwłoki?! Nie kłam! -się uniósł
Karen nie wytrzymała łzy same spływały jej po policzkach.

Sahem

- Czy ty aby na pewno wiesz o co nas oskarżasz?! - teraz to on uniósł głos - To oszczerstwo! - ta jasne...

Viktor

- Jesteście zwykłymi mordercami, ale spokojnie nie wydam was. -uśmiechną się chytrze - Jeśli mi pomożecie. -dodał po chwili

Sahem

- Jak to "pomożemy"?! - usiadł na kanapie obok żony i objął swoją ręką jej dłonie. Wiesz o co mi chodzi?

Viktor

Tak xD
- Potrzebuje pieniędzy... dużo pieniędzy. Nie mam pracy i nie mam z czego żyć.

Sahem

- My również nie mamy pieniędzy... - odparł jakoś tak od niechcenia.

Viktor

- W takim razie muszę iść na policję. To mój obywatelski obowiązek. -ruszył w kierunku drzwi - Na pewno przeszukają wasz dom i pewnie znajda trupa.
- Zrób coś. -zwróciła się cicho do męża

Sahem

- Poczekaj! - krzyknął za nim, po czym wziął głęboki oddech - Ile potrzebujesz? - zapytał nie mając już nic więcej do zrobienia.

Viktor

- Tyle żebym mógł godnie żyć, to nie musi być jedna kwota, możecie przelewać mi na konto co jakiś czas drobną sumkę. -pijawa xD

Sahem

- Wolelibyśmy załatwić wszystko... - tu się zatrzymał - ... od razu - dokończył spoglądając na Karen - A wtedy znikniesz z naszego życia

Viktor

- Chcecie tak łatwo uniknąć kary! Jesteście zbrodniarzami i to ja tu ustalam warunki! Zabiliście biedna kobietę!
- Ona nie była biedna, była taką samą pijawką jak ty! -wstała i sprzedała mu liścia po czym zapłakana wbiegła po schodach na górę do sypialni
- W takim razie macie jeszcze jakieś sekrety! Jutro wrócę i uzgodnimy szczegóły. Do zobaczenia -wyszedł