Forum Desperate Housewives RPG ver. 3.0 Strona Główna
 
 FAQFAQ   FAQSzukaj   FAQUżytkownicy   FAQGrupy  GalerieGalerie   FAQRejestracja   FAQProfil   FAQZaloguj 
FAQZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   
Flashbacki osób różnych
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Desperate Housewives RPG ver. 3.0 Strona Główna ->
Wspomnienia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Granmor
DIVA



Dołączył: 23 Lis 2006
Posty: 14886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Pią 23:39, 02 Kwi 2010    Temat postu: Flashbacki osób różnych

Nie chcę zdradzać od razu w nazwie topicu tożsamości każdej osoby która ma fleszbeka.xD Są to osoby po prostu jakoś "tajemnicze' i chujowo by było je tak... robić że wszystko wiadomo. xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
DIVA



Dołączył: 23 Lis 2006
Posty: 14886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Pią 23:44, 02 Kwi 2010    Temat postu:

Miś z impetem uderzył o ścianę pokoju. Lubiła skakać po łóżku i rozrzucać różne przedmioty wokół siebie - zupełnie jakby potrafiła posługiwać się telekinezą. Jej czarne włoski delikatnie odbijały światło które otulało różowy pokój. Była radosna, każda chwila tej zabawy była dla niej nieskończoną radością.

Wtedy usłyszała brzdęk tłuczonego szkła. Przestała skakać na łóżku i wzięła Pana Królika za uszko wychodząc z pokoju, nie chciała przecież by jakiś hohoń porwał Pana Króliczka!


Przeszedła swoimi małymi stopkami cały salon i znalazła się w kuchni. Za drewnianym ogromnym stołem siedziała mamcia która trzymała w ręku jakiś papierek. Płakała, tak bardzo że mała bała się że jej oczy wypłyną i mama będzie ślepa. Płakała.... i tak do grudnia. Wtedy jej łzy, stały się lodem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Granmor dnia Pią 23:44, 02 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
DIVA



Dołączył: 23 Lis 2006
Posty: 14886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Sob 0:07, 03 Kwi 2010    Temat postu:

-Przysięgam, bronić honoru Zjednoczonych Stanów Ameryki Północnej. Oddać dla nich i za nie w razie potrzeby życie. Tak mi dopomóż Bóg. - powiedział żołnierz podczas uroczystej ceremonii.
Było ich dużo, było ich miliony.
-Spocznij. - zarządził zaprzysięrzany [czy jak to się tam pisze] - Nasz cel jest wielki. Wróg silny i zdeterminowany. On chce odebrać nasze domy, zniesławić żony i poniżyć dzieci. Nie pozwólmy na to. Do hymnu!


Piętnaście minut później, Steve siedział przed namiotem Armii. Był zagubiony, nie wiedział co tutaj właściwie robi. Tęsknił za swoim życiem, oraz Sylvią. SS - to nie był niemiecki oddział, to byli Oni. Jedność, piękno i miłość.

-Steve, idziemy na browca. - zbudził go z zamyślenia głos Daniela.
-Już, już idę. - odparł Steve. A jego myśli nie były już nigdy takie same..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
DIVA



Dołączył: 23 Lis 2006
Posty: 14886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Sob 9:41, 03 Kwi 2010    Temat postu:

Adriatyk był piękny o tej porze roku. Wiedział o tym Francesco który kazał jej tutaj przyjechać. Teraz znajdowali się na skąpanym w słońcu wzgórzu gdzie odbywała się sesja zdjęciowa.
Była do jednego z popularnych magazynów, Ona jednak nie miała pojęcia do którego - było ich zbyt wiele. Uśmiechała się uwodzicielsko delikatnie wyginając ciało. Jej złote w słońcu włosy falowały na jej ciele.

Czuła się taka piękna, wyjątkowa. Czy nie te uczucia poiwinny jej towarzyszyć?

-Bravo! Bravo Veronica! - zachwycał się Francesco.

Młoda kobieta uśmiechnęła się tylko do niego i ściągnęła swoje okulary przeciwsłoneczne delikatnie po czym delikatnie włożyła jedną z .... [nie wiem co xD, brakuje mi słówka, to na czym okulary się trzymają na uchu.... tę "nogę"xD ] do ust.

Czuła się piękna i nawet nie zauważyła mężczyzny ubranego na czarno który przyglądał jej się z samochodu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
DIVA



Dołączył: 23 Lis 2006
Posty: 14886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Sob 11:45, 03 Kwi 2010    Temat postu:

Mężczyzna szedł ulicą o pięknej nazwie Wisteria, kiedy zauważył wóz przeprowadzkowy. Zmrużył oczy i spojrzał na mężczyznę który wynosił pudła z samochodu. Był to młody, dobrze zbudowany facet.

-Hej, może Ci pomóc? - zapytał spoglądając na nowo przybyłego.
Facet z pudłem w dłoni spojrzał na mężczyznę proponującego pomoc i pokiwał głową delikatnie.
-Jeśli masz chwilkę, jasne. - odpowiedział.

Pomocny mieszkaniec miasta uśmiechnął się szeroko i podbiegł do faceta.

-Ostrożnie z tym, to są szklane naczynia siostry. - powiedział facet który dopiero się wprowadzał.
-Jasne, nie ma sprawy. - sapnął chętny do pomocy. -Witamy na Wisteria lane. Jestem Vincent.

Mężczyzna spojrzał na Vincenta i uśmiechnął się pod nosem biorąc jeden z kartonów znajdujących się w ciężarówce.

-Miło mi Cię poznac, Vin. Jestem Toby.. Toby Kane.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
DIVA



Dołączył: 23 Lis 2006
Posty: 14886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Sob 12:20, 03 Kwi 2010    Temat postu:

Steve szybkim krokiem przemierzał korytarze sztabu. Oczekiwał go jego Generał, który podobno już został poinformowany o tym że Steve chce opuścić wojsko.
Zapukał kilkakrotnie do drewnianych drzwi.

--Wejść! - powiedział głośno generał, tak więc Steve zrobił.
-Melduję się..
-Siadajcie, szeregowy. - oznajmił beznamiętnym głosem generał. Steve przełknął ślinę i usiadł na drewnianym krześle. -Chcecie wrócić do domu, zgadza się szeregowy?
-Zgadza się, generale. Nie powinno się opuszczać posterunku, jednak moja matka jest bardzo chora i chciałbym teraz jej towarzyszyć w ostatnich dniach.


Piętnaście minut później Steve uradowany wyszedł z gabinetu generała.

-Ukochana Sylvio, już niedługo znów się zobaczymy. Mam nadzieję że bedziesz na mnie czekać na lotnisku. Z wyrazami miłości, Steve".

Właśnie taką notatkę, chciał Steve wysłać pocztą do swojej żony. Przed wyjściem ze sztabu, odwrócił się w stronę recepcjonistki i uśmiechnął szeroko. Bardzo możliwe, że widzieli się ostatni raz.
Wyszedł dziarskim krokiem z budynku i usłyszał pisk opon. Spojrzał w stronę oślepiającego słońca i zobaczył że coś się zbliża.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Granmor dnia Sob 12:20, 03 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
DIVA



Dołączył: 23 Lis 2006
Posty: 14886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Sob 13:17, 03 Kwi 2010    Temat postu:

Kobieta spojrzała na niebo z uśmiechem, była taka piękna pogoda. Wszystko wokół było takie radosne, wtedy zauważyła że przyszła do niej poczta. Bez wahania podeszła do skrzynki i wyciągnęła z niego gruby list.

-O mój Boże. - był z Armiii. Szybko wpadła do mieszkania, położyła list na stole odkładając przy okazji torebkę. Znowu nazbierało się naczyć do zmywania. Westchnęła biorąc listy. No dobrze, przeczyta to zmywając.

Otworzyła kopertę nalewając wody do zlewu.

"Armia Stanów Zjednoczonych z przykrością informuje iż w wypadku zamachu terrorystycznego Pan/Pani Steve Shepard stracił życie. W najbliższych dniach zostanie przewieziony do kraju w celu pogrzebania.
Do koperty dołączyliśmy wiadomość którą znaleźliśmy przy jego łóżku.
Z poważaniem"

Talerz który Sylvia trzymała w dłoni upadł na ziemię i z hukiem rozpadł się na tysiące kawałeczków. Szybko wytarła dłonie i spojrzała na drugą kartkę. Wiedziała że nie da rady przeczytać tego na stojąco. Spojrzała na karteczkę.

"Ukochana Sylvio, już niedługo znów się zobaczymy. Mam nadzieję że bedziesz na mnie czekać na lotnisku. Z wyrazami miłości, Steve".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
DIVA



Dołączył: 23 Lis 2006
Posty: 14886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Śro 17:07, 07 Kwi 2010    Temat postu:

-Pani Shepard.... - powiedziała z powagą w głosie kobieta. Według Sylvii, kobieta była sporo po czterdziestce. Jej twarz była cała w zmarszczkach a na nosie miała okulary o czarnych, grubych oprawkach.
-Tak?
-Wezwaliśmy Panią, bo Pani córka Annie. Ona...
-Słucham Panią, Profesor.
-Kopnęła dzisiaj Panią Mayfair i zdemolowała salę. Ona ma 8 lat, Pani Shepard. My nie możemy tolerować takiego zachowania.
Sylvia poczuła jak po jej policzkach ciekną łzy. Zasłoniła szybko twarz.
-Ja przepraszam, ale... pracuję na dwie zmiany by móć opłacić wszystko dla niej. Jej ojciec zginął, proszę Pani. Zginął jak miała ledwo cztery latka. Jak Annie ma się wychowywać bez ojca i nie czuć gniewu? Ja wiem że ona go pamięta. Pyta o niego.
-Ja rozumiem że to jest trudne, ale Pani córka ma w sobie niesamowite pokłady agresji. Coś musimy z tym zrobić.
-Co pani sugeruje?
-Jakieś hobby... malarstwo, poezję, gimnastykę. Nie wiem, naprawdę.
-Gimnastyka...gimnastyka będzie dobra. Dziękuję. - oznajmiła Sylvia wychodząc z gabinetu Pani psycholog.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
DIVA



Dołączył: 23 Lis 2006
Posty: 14886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Czw 11:14, 15 Kwi 2010    Temat postu:

Francesco spojrzał na swoją modelkę z uśmiechem. -Bravo Veronica! Bravo! - powtarzał po czym położył gdzieś aparat. -Piętnaście minut przerwy, si?

Veronica uśmiechnęła się do niego i skinęła głową. Szybkim i zwiewnym krokiem, Panna Harper znalazła się pod wielkim namiotem. Wzięła sobie ze stolika butelkę wody mineralnej, kiedy usłyszała za sobą głos.

-Nimfy już wypłynęły na brzeg? - zapytał męski głos, Veronica odwróciła się z swoim charakterystycznym uśmiechem [całe życie ma taki sam].
-Jak jakąś zobaczę, to Panu powiem. - oświadczyła.
-Pani jest taka skromna. - odparł z zachwytem facet. -Veronico.
-A Pan to? - zapytała pijąc wodę.
-Frank. Tyle na dzisiaj wystarczy.
-Miło Cię poznać, Frank.
-Ciebie również, Panno Harper.

Francesco spojrzał na Franka, czuł niepokój gdy go widział. To był zły człowiek, pochodził z złej rodziny.

-Veronica! Veronica! Wracaj! - krzyknął.

Wrócili do sesji, a Frank wrócił do domu dowiedzieć się kim jest Veronica Patricia Harper.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
DIVA



Dołączył: 23 Lis 2006
Posty: 14886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Pon 11:13, 10 Maj 2010    Temat postu:

Ann szybkim krokiem przemierzała korytarz "akademiku" dla przyszłych agentów. Była o wiele oczywiście młodsza od tej Ann jaką wszyscy znamy. Jej kruczo ciemne włosy były dłuższe [ sięgały gdzieś do połowy pleców ]. Była ubrana w czarną skórzaną kurtkę i podobne spodnie. Na lewym ramieniu znajdowała się torba, a w prawej dłoni klucz od motocykla. Przemierzała ów korytarz podrzucając sobie kluczem. W końcu spadł on na ziemie. Ann szybko schyliła się i wtedy usłyszała przed sobą kroki.

-Ty jesteś z 23? - zapytał męski głos. Ann podniosła klucz.
-A o co chodzi?
-Robię imprezę i zapraszam całe piętro. Ale jeszcze nigdy się nie dowiedziałem kto mieszka pod 23. - oświadczył mężczyzna.
-No to już wiesz. - odpowiedziała prostując się. -Ym?
-George. - mężczyzna podał jej dłoń.
-Ann. To kiedy ta impreza?
-W środę.Zaczyna się o 18. W Clubie "Mary".
-Dziwna nazwa, ale wpadnę. Nie ma sprawy. - wyminęła mężczyznę i weszła do pokoju.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
DIVA



Dołączył: 23 Lis 2006
Posty: 14886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Pią 21:19, 21 Maj 2010    Temat postu:

*Tydzień później*

Ann wchodzi do swojego pokoju trzymając w lewej dłoni listy. Klucze zostawiła w zamku, kładzie wszystko na stoliku kiedy zauważa że George leży w jej łóżku.

-Trenujesz przed egzaminem? - zapytała otwierając okno dla przewietrzenia powietrza. A tak w ogóle to miała na myśli włamywanie się.
-Nie odpowiadasz na moje telefony. - oznajmił bardziej poważnie mężczyzna. -Dlaczego?
-Byłam z Sarą. -Ann głównie bujała się z Sarą Pezzini. To były najlepsze przyjaciółki.
-Co z tego? Ona w ogóle wie co się dzieje? - George wstał z łóżka. -Ann. Czy ona wie?
-Po co ma wiedzieć?
-Cóż, myślałem że o takich rzeczach się rozmawia z przyjaciółką.
-Rzeczach? - zapytała wyciągając z zamku w drzwiach frontowych klucz.
-Powiedziałem że Cię kocham. Zresztą, po co ja to mówię. Dobrze wiesz co powiedziałem.
-Tydzień po poznaniu się. To albo desperacja albo głupota.
-Albo przeznaczenie, Ann. - oznajmił George wychodząc z pokoju.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
DIVA



Dołączył: 23 Lis 2006
Posty: 14886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Wto 20:28, 01 Cze 2010    Temat postu:

Veronica oświeciła światło w łazience i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. O Boże....
Dotknęła delikatnie swojego policzka, które nadal ją szczypało. Wtedy usłyszała za sobą głos, należący do Claire.

-Ver, jesteś tutaj? - zapytała dziewczyna, po czym zajrzała do łazienki. -Tak właśnie myślałam, że wróciłaś. - w tym momencie, Claire zauważyła w jakim stanie jest Veronica. Cała w siniakach i z pękniętą wargą. -Zabiję go... - szepnęła.
-Nic się nie stało, Claire. Naprawdę. Frank jest ostatnio zdenerwowany.
-Czyli powiedziałaś mu? - mruknęła kobieta oglądając rany na twarzy Ver.
-Tak... powiedziałam. Jak widać, nie przyjął tego dobrze.
-Dobra, ja Ci zrobię herbaty a Ty się połóż. Zmęczyłaś się pewnie.
-Nic się nie stało.
-Jesteś w ciąży, musisz wypoczywać. Bez dyskusji, do łóżka.

Veronica uśmiechnęła się pod nosem i spojrzała jeszcze raz na swoje odbicie. Tak, była w ciąży...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
DIVA



Dołączył: 23 Lis 2006
Posty: 14886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Pią 22:34, 18 Cze 2010    Temat postu:

Jego dotyk był wszędzie. Mogła przysiąc, że nigdy nie czuła się tak dobrze. Mroczna i pokręcona studentka w końcu komuś zaufała. Zrobili to trzykrotnie a następne co Ann pamięta to...


.... Ranek. Wszystko w kampusie wracało do życia, kiedy oni nadal leżeli w łó]Nżku. Słuchała bicia jego serca, wiedząc że już dawno nie śpi. W końcu uczyła się w szkole dla przyszłych FBI - widziała oznaki przebudzenia, nie spoglądając na jego twarz.

-Powinniśmy się zbierać. - powiedziała cicho.
-Naprawdę chcesz stąd iść? - zapytał zalotnie George.
-Nie, ale..
-Nie ma ale. Zostajemy tutaj. - mruknął przytulając ją. -I nawet nie próbuj protestować.

Ann uśmiechnęła się pod nosem, liczyła na to, że tak powie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
DIVA



Dołączył: 23 Lis 2006
Posty: 14886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Pią 22:53, 18 Cze 2010    Temat postu:

*Pięć miesięcy później*

Ann spojrzała na teczkę którą podał jej Mr. Wilson. Przejrzała po kolei kolejne zdjęcia ofiar. Wyjątkowo makabryczny morderca. W końcu położyła teczkę na biurku przełożonego.
-Rozumiem że to taka wersja zaliczenia.
-Sama wiesz Ann, że jesteś za dobra na te wszystkie... praktyki. Chcemy byś spróbowała się z prawdziwym zagrożeniem. - oznajmił mężczyzna.
-Mam pójść sama? - zapytała spoglądając znowu na fotografie zwłok.
-Oczywiście że nie. Nie chcemy Cię stracić, pojedzie z Tobą George Houston.

Ann przez chwilę się nie odzywała, zastanawiając czy to całkowity przypadek ze Wilson wybrał George'a.

-No to jestem bezpieczna. - mruknęła z uśmiechem zakładając nogę na nogę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Granmor dnia Pią 22:56, 18 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
DIVA



Dołączył: 23 Lis 2006
Posty: 14886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Nie 14:34, 20 Cze 2010    Temat postu:

Przebiegła korytarz mierząc bronią przed siebie. Cały budynek był ewakuowany, a sama czuła że jej cel jest bardzo blisko. Przeładowała broń dla pewności, po czym spojrzała za siebie. George był tuż obok. Otworzyła kopnięciem kolejne drzwi, jednak mieszkanie było opuszczone. Wpadła do niego, po czym podeszła do okna. Na dole znajdowały się radiowozy policyjne, oraz zbierające się tłumy. Nie było śladów ucieczki. Wyszła z mieszkania, i wtedy poczuła jak ktoś wręcz wbija jej sztylet w serce.
George stał unieruchomiony przez sztylet przyłożony do jego gardła.

-Agent Shepard. - powiedział z uśmiechem mężczyzna.
-Rzuć broń, jesteś otoczony. - wrzasnęła Ann wymierzając do niego z pistoletu.
-Strzelaj, śmiało. Ale wierz mi, razem ze mną, zginie George.
-Nie waż się, cokolwiek robić. - odpowiedziała Shepard nadal mierząc. -Za chwilę na to piętro wejdzie stu agentów. Nie masz szans, Larson.
-Możliwe, Shepard. Możliwe. Ale teraz, teraz jesteśmy tutaj sami. - powiedział z szerokim uśmiechem mężczyzna. Po chwili poderżnął gardło Wilsona. George spojrzał na swoją ukochaną, padając na kolana. Po chwili jego klatkę piersiową przeszył sztylet mordercy.

-NIE! - wrzasnęła Ann. Strzeliła prosto w czoło mordercy, po czym rzuciła się na swojego rywala. Kopnęła go po czym gdy go powaliła uderzała pięścią w twarz. Powtórzyła to z dziesięć razy. Lardon śmiał się, widząc jak doprowadził do furii młodą agentkę, po chwili leżąc nieprzytomny.

-George... obudź się, proszę... George... - powtarzała cicho Ann, przytulając swojego ukochanego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
DIVA



Dołączył: 23 Lis 2006
Posty: 14886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Nie 15:24, 11 Lip 2010    Temat postu:

Błyskawica rozjaśniła twarz Kirsten, która stała właśnie w holu swojego domu w Beverly Hills. Było już ciemno, a na dworze szalała burza. Kirsten spoglądała na dół schodów, gdzie leżała nieznana zamaskowana osoba. Szybko zbiegła po schodach spoglądając wciąż na kobietę. Nie żyła, mało kto przeżyłby upadek z tylu schodów. Należy bowiem zauważyć, że hol w domu Kirsten był jednym z tych w którym sufit był dopiero na wysokości 3 piętra a wszędzie wokół były sofy, kominki i butelki z wódką.

Cain schyliła się nad zwłokami i wtedy zauważyła Łzy Anioła. Jej naszyjnik. Zmarła była złodziejką, przez chwilę zastanawiała się nad tym by wyciągnąć go z dłoni kobiety ale wtedy wpadło jej do głowy że znajduje się na nim jej krew - która zostanie tam nawet zmyta wodą. Kirsten pamiętała o różnych sztuczkach policji i uznała że należy się naszyjnika pozbyć. Najlepiej wraz z ciałem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
DIVA



Dołączył: 23 Lis 2006
Posty: 14886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Czw 8:41, 22 Lip 2010    Temat postu:

John spojrzał na swoją matkę, która wyglądała przez ogromne okno w salonie rezydencji z szklaneczką wódki w dłoni. Nie miał pojęcia co się z nią dzieje.
-Zabiłaś ją? - zapytał chłopak. Kirsten odwróciła się w jego stronę.
-Nie wiem. - wzruszyła delikatnie ramionami i napiła się wódki.
-Jak to "nie wiesz"? Jak można nie wiedzieć czy się kogoś zabiło? - zdenerwował się Preston.
-Byłam naćpana, pijana. Pamiętam tylko, że leżała. I mój naszyjnik.
-Masz go? - zapytał szybko John.
-Nie, pozbyłam się go. Francesco miał go zakopać razem z zwłokami.
-Dobrze. - mruknął chłopak. -Boże, mamo, coś Ty zrobiła.

Kirsten znów wzięła łyk wódki i spojrzała na okno. -Nie wiem, nie wiem. I to jest najgorsze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
DIVA



Dołączył: 23 Lis 2006
Posty: 14886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Sob 20:42, 25 Wrz 2010    Temat postu:

***Rok temu***

Ann wyglądała przez okno na przejeżdżające samochody, kiedy w końcu usłyszała kroki za sobą. Michael. Odwróciła się do niego z delikatnym uśmiechem.

-Wow. Sam Michael w takiej dziurze jak Haplin. - pokiwała głową z podziwem obserwując swojego przyjaciela.
-Cześć Ann. - rzekł Michael. -Usiądź.
-Nie żyję, zupełnie tak jak chciałeś. - oznajmiła nadal się uśmiechając Ann.
-Nie, Ann. Chciałem byś usunęła Jokera. Nie zrobiłaś tego. - mruknął Michael.
-Chciałam. - szepnęła Ann przewracając oczyma. -Ale..
-Ale co? Shepard, jesteś profesjonalistką. Nie możesz sobie pozwolić na "Ale". odpowiedział oburzony mężczyzna. -Zawiodłaś Sekcję.
-Wiem. - stwierdziła Shepard już się nie uśmiechając.
-Wiesz więc, że muszę Cię oddalić od sprawy Jokera, oraz, zabić. - kontynuował mężczyzna.

Ann spojrzała na niego, wiedziała że nie żartuje. Wiedziała również że Sekcja chce widzieć jej głowę na swoim biurku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
DIVA



Dołączył: 23 Lis 2006
Posty: 14886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Pon 17:39, 17 Sty 2011    Temat postu:

Sarah weszła do domu niosąc karton. Uśmiechnęła się nerwowo do swojego męża. Jonathan spojrzał na nią, marszcząc przy tym brwi. -Wszystko dobrze?
-Tak, zajmij się tym. Ja będę z Ericiem a Ty jedź nad Rockwater.
Jonathan spojrzał na ich syna, po czym pokiwał głową.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
DIVA



Dołączył: 23 Lis 2006
Posty: 14886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Wto 0:32, 25 Sty 2011    Temat postu:

*Cztery lata w stosunku do ostatniego flashbacka, Paryż*

Satine stukając swoimi czerwonymi pantoflami, przebywała kolejne alejki paryskiego centrum. Widziała jak ludzie jej się kłaniają, jednak nie zwracała na to uwagi. Była w końcu umówiona, co więc ją obchodzili przechodni?
W końcu dotarła do Cafe Metro, w dawnym żydowskim gettcie. Nienawidziła tej okolicy, ale Sarah mieszkała niedaleko a to przecież z nią się spotykała.

-Salut, bebe. - powiedziała Satine zimnym tonem, wchodząc do kafejki w której była tylko Sarah. Pocałowała ją " w powietrze".
-Satine... po co ten telefon?
-Gee, nie mogę chcieć porozmawiać z własną siostrą? Jakaś Ty okrutna, cher Sarah. - pstryknęła palcami, po czym od razu przybiegł kelner z kartą dań.
-Satine, nie udawaj że jesteś taka rodzinna. - szepnęła Sarah.
-Gdy rodzice spisywali testament, wspólny...
Sarah zaśmiała się, tak bardzo w stylu "Ha!".
-Stajesz się przewidywalna, cher Satine. - triumfalny uśmiech zagościł na ustach Sarah.
-Po prostu, oddaj to, co moje. - oznajmiła krótko Satine. -Chcę to odzyskać.
-A co, jeżeli powiem że tego nie mam?
-Wtedy, moja droga, zapytam o niebieską walizkę która zniknęła z mojego mieszkania.
-O co Ci chodzi? - zapytała zdziwiona Sarah.
-Zapytaj swojego męża, osiłka. On wie jak robić interesy, Ty nie. Odzyskam to, niezależnie od ceny. - Satine w końcu wstała, po czym opuściła lokal. Pierre odetchnął z ulgą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
DIVA



Dołączył: 23 Lis 2006
Posty: 14886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Nie 23:15, 30 Sty 2011    Temat postu:

*Paryż, noc taka jak dzisiejsza na rpg- burza, pioruny i tak dalej*

[dialog bez francuskich wstawek, no bo przecież niby jest cały po francusku xD]

King zaparkował swojego jaguara w garażu, po czym szybko przebiegł do salonu. Musiał uciekać. Jego żona stała tuż przy kominku. Wyglądała na całkowicie wyluzowaną.

-Już wróciłeś? - zapytała głośno, tak by ją usłyszał i nie mógł zignorować. Był to ton nienaturalny, bliski krzyku.
-Wiesz po co przyszedłem. - oznajmił mężczyzna chłodnym tonem, Satine zmierzyła go zimnym wzrokiem nalewając sobie brandy do kieliszka.
-Jak ma się Tiffany? - zapytała patrząc na niego uważnie.
-Jest w szpitalu, był wypadek przy Rue Jarry. - stwierdził Ted.
-O, to nieszczęśliwy wypadek. Naprawdę. - pokazała mu szklaneczkę w geście toastu, po czym wzięła łyk trunku.
-To byłaś Ty! Przejechałaś Tiffany! - nie spodziewał się że jego żona jest zdolna do czegoś takiego. Z drugiej strony jednak, Tiffany była chodzącą obrazą dla Satine.
-Naprawdę kochany, nie doceniasz mnie. - powiedziała z uśmiechem Satine. -To miasto należy do mnie, wystarczy że kiwnę palcem a staną się takie rzeczy że nie masz pojęcia. Nie masz pojęcia, do czego jestem zdolna. - znów napiła się.
-Jesteś szalona, wyprowadzę się jeszcze dzisiaj. - oznajmił wspinając się po schodach.
-Nie rób nic, czego będziesz żałować. Nie chcesz przecież by Twoi wielcy znajomi wiedzieli o naszych problemach w związku.
-Związku!? Ty to nazywasz związkiem? Straciłem dla Ciebie znaczenie już dawno, przymykasz oko na wszystkie moje zdrady, nie kochamy się, nie spędzamy razem czasu. Chcesz tylko, by wszyscy inni myśleli że jest wszystko okey. Opinia jest dla Ciebie najważniejsza. - ten wylew emocji bardzo się Satine nie podobał. Kobieta westchnęła odkładając szklaneczkę na stoliku.
-Jest kilka rzeczy, nad którymi musimy popracować. Nie pozwolę Ci jednak odejść z chociaż najmniejszym procentem moich pieniędzy, ani na to by brukowce żyły naszym rozwodem.
-Co wiec zrobisz, Satine? Będziesz nadal mnie tak więzić? Nadal?! - wrzasnął Ted.
-Nie, ale mogę sprawić że znikniesz. - odpowiedziała zimnym, podniesionym tonem.
-Zabijesz mnie? - zapytał podnosząc przy tym obie brwi wysoko.

Satine uśmiechnęła się pod nosem, podnosząc ponownie swoją szklaneczkę z brandy.
-Jak już mówiłam, to miasto należy do mnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
DIVA



Dołączył: 23 Lis 2006
Posty: 14886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Śro 20:02, 02 Lut 2011    Temat postu:

*Dwa Dni Temu*

Tyler jechał autostradą w stronę Fairview. Otrzymał fax od niejakiego Patricka, o tym że Satine znajduje się w tym mieście. Wiedział że musi znaleźć to przed Satine.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikołajek
Znany
Znany



Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań - Piatkowo

PostWysłany: Pon 17:54, 28 Lut 2011    Temat postu:

* Tydzień przed przyjazdem do Lynette: 4 kwietnia 2013 roku *

Renee otworzyła oczy i leżała w małżeńskim łożu. Przez chwilę się nie ruszała, jak by to było jej ostatnie tchnienie, po czym wstała. Przeszła obok kominka, na którym było zdjęcie pewnego mężczyzny, z którym była zamężna od ośmiu lat. Był jednym z najsłynniejszych amerykańskich graczy New York Yankees, grupy baseball'owej, która to gra była bardzo popularna w USA. Z tej racji gracze często wyjeżdżali z miasta. Postać na portrecie... {daje zdjęcie bo po co mam je opisywać}

... była jej najbliższa. Bardzo mu ufała, mimo pogłosek, że on spotyka się z innymi. Nie "spotyka" tylko towarzysko, ale "zalicza" przez łóżko. Jej koleżanki z towarzystwa "wyższych sfer" doradzały jej ostrożność, ale ona tylko im przytakiwała i szybko zmieniała temat. Nie chciała w to wierzyć, nie miała też nigdy dowodów czy szła na układ? W końcu zawsze gdy wracał, nie szedł do niej z pustymi rękoma. Miał w ręku zegarek od Charles'a Lewis'a Tifanny'ego, naszyjnik Alexa Woo czy broszkę René Lalique z nieodłącznymi, żywymi kwiatami. Oczywiście najpierw się kłócili: zażarcie, namiętnie, czasami przez godzinę, czasami przez dwa dni. Zawsze jednak wpadali sobie w ramiona a wszystko kończyło się w łóżku. W tym punkcie akurat oboje państwo Perry wiedzieli jak się i atmosferę rozluźnić. Natomiast prezenty? Niektóre zachowała, ale resztę zawsze kazała oddać. Wolała nosić dobre stroje, niż wyszukane ozdoby. Jej mąż, na szczęście, bo sama mogła sobie coś poszukać, lub niestety, bo sam jej mógł coś podarować, nie znał się na kobiecej modzie. Chętnie, może dla świętego spokoju, dawał pieniądze małżonce na wypady na miasto. Takiego Doug'a kochała Renee. Tak było do dzisiejszego dnia. Weszła do łazienki i wzięła prysznic. Następnie poszła po gazetę plotkarską, którą prenumerowała, pod drzwi. Wypadało przecież wiedzieć w towarzystwie co się dzieje pośród gwiazd. Wzięła ją do ręki i położyła na blacie kuchennym by robić sobie śniadanie. Conchita, ich pokojówka, miała wczoraj 18-stkę syna, dlatego też Renee dała jej wolne. Conchita robiła śniadanie swej chlebodawczyni a skoro jej zabrakło, Renee postanowiła zrobić sobie sama śniadanie. Przypaliła jednak patelnię na której grzała jajecznicę. Krztusiła się i podeszła do okna. Otworzyła je, ale zerwał się wiatr. Poprzewracała kilka stron gazety, gdzie Renee patrzyła na nią bo chciała widzieć, czy spadnie. Jej oko zarejestrowało znajomą twarz. Wyłączyła palnik i przewróciła kilka stron. Ujrzała coś, czego nie chciała widzieć. Prawda ją uderzyła.

{Zdjęcie wzięte z neta - to nie fotomontaż}
Było to jedno z delikatniejszych zdjęć. On z nieznana kobietą przytulali się do siebie, całowali i pieścili. Czytała artykuł jak szalona z wielkim zielonym i głupkowatym tytułem: "zdrada czy wywołanie zazdrości?". Spojrzała na wielki salon, za siebie, na spaloną jajecznicę i ochota na śniadanie jej przeszła. Będąc jeszcze w szlafroku, wyrwała artykuł i dopięła go do kartki, na której napisała mężowi, że wie o wszystkim. Że od dawna wiedziała, ale nie widziała dowodów, że go kocha i dlatego nie może go zobaczyć bo mógł by ją zbyt szybko przekonać do tego, że jest niewinny, że musi przemyśleć swe życie i postępowanie. Wyjęła z szuflady taśmę. Podeszłą do szafy na ubrania wyjściowe i nakleiła kartkę tak by zobaczył ją, gdy wróci z zawodów.]
- Pi******ny c**j! -
[Do Conchity napisała kartkę wyjaśniającą w znacznie przyjaźniejszym tonie. Zostawiła ja przy gazówce i poszła do swej garderoby. Wzięła do ręki torbę i zaczęła pakować najważniejsze rzeczy jak bielizna, kilka kiecek, dokumenty itp. Wszystko co potrzebne, byle do jednej walizki. Zamówiła taksówkę i opuściła mieszkanie. Na dole pojazd zabrał ją do banku. Dlaczego tam? Chciała się zabezpieczyć, przed Doug'iem, który mógł być perfidny przez zablokowanie żonie dostępu do konta. Jak? Przez zwykłe przelanie pieniędzy na inne konto albo rozproszenie funduszy po różnych bankach. Renee na razie nie chciała rozwodu bo nie mogła o tym myśleć. Nie zamierzała jednak błagać o jedzenie czy dach nad głową kogokolwiek. Wysiadła z taksówki i weszła do banku. Po chwili cofnęła się tylko po to by zapłacić mężczyźnie. Weszła do budynku a tam, po krótkim czekaniu, podeszła do jednej z pracownic ze sztucznym, bo tłumiącym łzy, uśmiechem]
- Dzień dobry. Jestem Renee Perry. Kod konta to: {jakiś tam kod np. 5456-565-741-963-hjn} -
[czeka chwilę]
* Zgadza się. Stan konta to 24 569 842 dolarów amerykańskich. *
- Dobrze. -
* Tak wiec co sobie Pani życzy? *
- Chciała bym wypłacić około... 4.. .Ile tam jest tam po milionach? -
* 569 842 dolarów amerykańskich. *
- Dzięki. 4 569 842 dolarów amerykańskich. Chciała bym tyle wypłacić. -
* Dobrze *
- Dziękuję -
[Po załatwieniu formalności i otrzymaniu pieniędzy, Renee pojechała limuzyną, którą to zaoferował bank, skoro ich klientka wypłaciła i posiadała tyle pieniędzy. Renee pojechała więc do innego banku by tam założyć osobne konto. Może to są teorie spiskowe, ale Doug mógł by mieć kumpli w zarządzie dotychczasowego, wspólnego banku, którzy mogli by kombinować z kontem żony lub je całkowicie wyczyścić. Inny bank zmniejszał to zagrożenie. Renee odesłała limuzynę i zawołała, mając cały czas swój bagaż przy sobie, inną taksówkę. Drugim żółtym autem pojechała na lotnisko i kupiła bilet na Majorkę, by tam się rozerwać. Po tygodniu imprez i masaży, postanowiła wrócić do domu. Nie tego w Nowym Jorku bo nie była na to gotowa. Z resztą głupio by to wyglądało na tle listu jaki napisała do męża. Zatęskniła za innym domem. Mianowicie tego, który należał do jej koleżanki ze studiów: ciepłej i radosnej Lynette Scavo. Na lotnisku w Palma de Mallorca kupiła bilet do Chicago a w samej metropolii, bilet do Fairview. Tak, choć sama o tym nie wiedziała, zamknęła pewien wielkomiejski rozdział swego życia.]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mikołajek dnia Wto 14:11, 01 Mar 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
DIVA



Dołączył: 23 Lis 2006
Posty: 14886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Śro 22:30, 02 Mar 2011    Temat postu:

*Paryż*

Satine stała na balkonie swojej rezydencji, pijąc przy tym popołudniową kawę. To miasto należało do niej, była jedną z największych śmietanki towarzyskiej. A za chwilę, miała kogoś z niej wyrzucić. Usłyszała za sobą kroki, to była Lucy.

-Pani York, Pani Amanda do Pani. - oznajmiła łamanym francuskim pokojówka.
-Dziękuję Ci, Lucy. Wprowadź ją. - odpowiedziała zimnym tonem Satine. Wróciła do środka, po czym zamknęła za sobą drzwi balkonowe.

Lucy uśmiechnęła się do swojej pracodawczyni, po czym wbijając wzrok w podłogę poszła po gościa. Po chwili przed Satine stała jej bliska przyjaciółka, Amanda.

-Witaj, Satine. - powiedziała z uśmiechem Amanda, podeszła do rudowłosej i pocałowała ją delikatnie w policzek.
-Amando. Co Cię do mnie sprowadza, kochanie? - zapytała z dziwnym uśmiechem Satine.
-Potrz...... posłuchaj. Wiesz że nie proszę o pieniądze, jeżeli ich naprawdę nie potrzebuję. - prawie wyszeptała blondynka. -Ale Tom stracił ostatnio na giełdzie...
- Och, Amando. Nie wiedziałam. - powiedziała bez przekonania Satine. -Oczywiście, jesteś moją przyjaciółką..... zawsze Ci pomogę. Na tym polega przyjaźń, prawda? Kiedyś, może nigdy - to ja poproszę Cię o pomoc. I wtedy liczę na to samo. - ostatnie zdania wypowiedziała nalewając wina do dwóch kieliszków. -Napij się ze mną, kochanie. Za przyjaźń.

Amanda uśmiechnęła się pod nosem. Gdyby Satine wiedziała, co zrobiła.... A może... wie?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Granmor dnia Śro 22:30, 02 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
DIVA



Dołączył: 23 Lis 2006
Posty: 14886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Nie 11:08, 06 Mar 2011    Temat postu:

Mr Wilson po otrzymaniu raportu od Michaela, wiedział co ma zrobić. Ann Shepard, która "zginęła" w samobójczej misji w Zamku znajdowała się w Haplin. Wyśle tam ludzi, ale było dla niego oczywiste, że Ann ani Blade już tam nie będzie. Będzie musiał czekać na ich kolejny krok, Jezu, jak on tego nienawidził.

Nalał sobie do szklaneczki jakiegoś drogiego alkoholu, wtedy do jego gabinetu wszedł Michael.

-Co teraz? - zapytał Mr. Wilson.
-Dostaliśmy raport o tym, że widziano Jokera w okolicach stanu Eagle. - oświadczył młody agent.
-Tam leży to... Fairview, prawda? - spytał Mr Wilson spoglądając na swojego podopiecznego.
-Zgadza się, sir. - potwierdził Michael.
-Skoro Joker tam jest, Ann też musi być- albo dopiero przybędzie. Obserwujcie miasto.
-Sama?
-Przecież Blade zginęła, kto inny byłby na tyle głupi by pracować z Shepard?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Granmor dnia Nie 11:08, 06 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Desperate Housewives RPG ver. 3.0 Strona Główna ->
Wspomnienia
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Style edur created by spleen & Programy.
Regulamin