Strzelnica

Nina

Nic wyszukanego, zwykła mala strzelnica, ale wystarczy dla zapalonych strzelców, takich jak Fordowie, na przykład.

[przychodzą: Sawyer, Sara]
Wysiedli z samochodu i szybkim krokiem weszli na strzelnicę. Doszli do stanowiska, gdzie wypożyczano broń.
- Co bierzesz?

Sahem

- To co zawsze.* Nie lubię zmian - uśmiechnął się, w oczekiwaniu aż Sara zapłaci rozejrzał się po pomieszczeniu. Nic nadzwyczajnego, ale postrzelać można.

[*nie znam się na broni Razz

]

Nina

Wybrała sobie jakiś dziewięciomilimetrowiec, odpowiedni dla damskiej dłoni i wykupiła strzały.
- Następnym razem musimy urządzić sobie wycieczkę do L.A., jeśli będziemy chcieli porządnie postrzelać. - powiedziała półgłosem, kiedy stanęli już przy stanowiskach do strzelania.

Sahem

- Jeżeli tylko chcesz - uśmiechnął się. Tak, Fordowie byli dziwnym małżeństwem... Na Wisteria Lane pasowali wprost doskonale.

Nina

Po chwili zdała sobie sprawę, że brzmi prawie jak kryminalistka. Zaśmiała się. Założyła słuchawki i okulary i stanęła na lekko rozstawionych nogach w swoim 'boksie'.
- No dobra, kto więcej trafi, zakładamy się o coś?

Sahem

- Przecież to jasne... - uśmiechnął się - Powiedzmy, że ten kto przegra zostaje podwładnym tego drugiego - jego uśmiech stawał się coraz szerszy - Przez jeden dzień - już planował na co mu to się przyda.

Nina

Ponieważ ich szanse były równe, uśmiechnęła się szeroko.
- Zgoda. - kiwnęła głową. - Zaczynaj.

[kto ma wygrać? xD jak chcesz, to Sawyer może Wink

]

Sahem

Pewny swojej wygranej wystrzelił magazynek dość szybko.
- Potrafisz tak? - uśmiechnął się. Nie mógł przegrać, nie brał nawet tego pod uwagę...

[niech wygra Sara xD Sawyer będzie zly xD]

Nina

- Umiem lepiej. - powiedziała chełpliwie i również wystrzelała swój magazynek. Traf chciał, żeby przy ostatni, strzale się zdekoncetrowała i nie trafiła w środek tarczy.
- Niech to szlag! - tupnęła nogą, wściekła, że przegrała.

[Sawyer wygrał, pomęcz się trochę z męczeniem Sary xD]

Sahem

- A nie mówiłem, biedroneczko? - znów ten zadziorny uśmiech - Więc jak? - podszedł i ustał za nią. Odgarnął kosmyk włosów opadający na jej plecy odsłaniając szyję kobiety. Zamruczał...

[ale xP]

Nina

Skrzyżowała ramiona na piersiach i uniosła brodę do góry.
- Zwykły fart... - powiedziała. - Ale zakład to zakład... - westchnęła z rezygnacją, wciąz zastanawiając się, jak mogła przegrać.

Sahem

- Postrzelamy jeszcze, a później... - urwał - ... zobaczymy - uśmiechnął się - Mam nadzieję, że ci się spodoba - tak... Taka sytuacja bardzo mu odpowiadała.

Nina

- Teraz muszę się odegrać, żeby chociaż trochę podbudować moje uszkodzone ego... - westchnęła, przeładowując broń. - Tym razem ja wygram, kochanie. - uprzedziła lojalnie.

Sahem

- Chyba, że każę ci przegrać... - uśmiechnął się diabelsko [xP] - No! Spróbujmy jeszcze raz. Nie zakładając się - jeden wygrał, a pewny był, że następny wygrałby również. Nie chciał jednak robić zbyt dużej przykrości żonie...

Nina

Pokręciła głową i parsknęła śmiechem. W końcu za to własnie go kochała.
Ustawiła się do strzału i oddała ich całą serię, tym razem poprawiając wynik.
- I co ty na to, kotku? - zapytała, uśmiechając się zaczepnie.

Sahem

- Ja już swoją partię wystrzelałem - wolał nie ryzykować, gdyby jednak z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu przegrałby jego męska duma nie zniosłaby jednoczesnej wygranej i przegranego rewanżu.

Nina

- Byłam świetna. - powiedziała nieskromnie, ściągajac okulary i słuchawki. - A następnym razem od razu cię pobiję, już nic mnie nie zdekoncentruje. - dodała. - Oddajemy broń?

Sahem

Kiwnął głową, a następnie wręczył pistolet żonie.
- Myślę, że pora na coś spokojniejszego... - wiedziała co miał na myśli...

Nina

Z rozbawieniem przewróciła oczami i wzięła oba pistolety. Oddała je i odwróciła się do męża.
- Cokolwiek pan rozkaże, panie James.

Sahem

- Do domu! Tylko szybko! - przez śmiech zdobył się na ton, który można by uznać za władczy, ale tylko wtedy, gdyby mówił sam do siebie... Wkrótce jechali już w stronę mieszkania.

[chyba, ze chcesz isc gdzie indziej Wink

napisz, a ja edytuje posta xD]

Kamila

[przyjeżdżają Dominika, Kamila i Adam]
Samochód został na parkingu, a reszta weszła na teren strzelnicy. Dziewczyny od razu wypożyczyły sobie broń, a mężczyzna tylko tak na nie patrzył. Kamila zajęła swój box.
- Dominika, teraz ty zajmuj swój box, zakładaj słuchawki i okulary i staraj się trafić do tarczy... a ty Adam wypożyczaj broń i przyłącz się do nas. Chyba jesteś prawdziwym mężczyzną co nie ? - tu mogła być odważną. Kiedyś, jak byli jeszcze małżeństwem... chodzili na strzelnicę we Francji i tak spędzali ze sobą swój wolny czas.
- No pewnie, że jest prawdziwym mężczyzną... - mówiła była lekarka. Kamila uważała go za zwyczajnego mężczyznę, a Dominika za boga sexu. Jak najbardziej chciała mu się przypodobać, więc powiedziała to, co powiedziała. W tym momencie Kamila nie była o niego zazdrosna, bo była w swoim żywiole i uważała się za lepszą od byłego męża. Adam za to nic nie odpowiedział. Na Dominikę patrzył jak na przyjaciółkę swojej byłej, a na Kamilę patrzył jak na byłą, którą nadal kochał. Lubił się z nią przekomarzać, lecz nieraz zachowywał ciszę, by ona wzięła wszystko w swoje ręce. Tak było właśnie teraz.

Kamila

Kamila założyła słuchawki na uszy. Dominika zajęła swój box, a Adam wypożyczył broń.
- Adam, prędko. Przecież nie będę zaczynać bez ciebie. - powiedziała do tyłu, a echo odbiło się jej w uszach przykrytych słuchawkami. Teraz tylko czekała na byłego ukochanego i mogła strzelać.

Kamila

Dominika założyła słuchawki, a Adam wstawił się w swoim boxie. Uśmiechnął się do obu dziewczyn, po czym one do niego również. Adam założył okulary i słuchawki, a Kamila z Dominiką tylko okulary, bo słuchawki miały już założone. Każdy oddał po 10 strzałów. Wszyscy trafiali i potem uśmiechnięci oddali broń.
- A teraz może do Pubu ? - spytała Domcia pokazując pobliski Pub.
- Jeśli Adam gdzieś mnie nie zabierze... - odpowiedziała tajemniczo Kamila.
- To chyba jasne, że idziemy do pubu. - prawie że krzyknął mężczyzna. Tak więc trójka poszła w stronę pubu.
[wychodzi Dominika, Kamila i Adam]

Dean

[Wchodzi: Mike]

Oczekiwanie na plakaty postanowił spędzić owocnie. Wziął jakąś broń i słuchawki, poszedł postrzelać. Jakoś kiepsko mu szło, zdaje się ciut dużo myślał o tym, że być może niedługo znajdzie Zacha.... a może nie znajdzie Zacha....... nagle strzelił w dwójkę i pomyślał, że jest z nim na prawdę kiepsko. Skupił się trochę mocniej i jakoś mu dalej poszło. Skończył, oddał sprzęt i czekał na zmianę czasu [ Razz

]

Dean

[Doooobra, Mike wychodzi Smile

]