Sala chorych 3

Viktor

- Dzień dobry. - powiedział radośnie wchodząc do sali
- Dzień dobry. - odpowiedział bez entuzjazmu
- Jak tam samopoczucie? - zapytał sięgając po aparat do mierzenia ciśnienia
- Średnio...
- Nie ma się co martwić, z tego co wiem rana się dobrze goi i niedługo pana wypiszą. - zmierzył to ciśnienie i sięgną po kartę
- Czy mogę mieć do ciebie prośbę?
- To zależy o co chodzi? - powiedział wypełniając kartę
- Czy mógłbyś zadzwonić do mojej dziewczyny?
- Jasne ale... przecież sam może pan to zrobić.
- Tak tylko że nasza sytuacją jest jakby... niełatwa i myślę, że jeśli kto ze szpitala do niej zadzwoni to na pewno przyjdzie mnie odwiedzić.
- Rozumiem. - uśmiechną się i odłożył kartę
No i podał mu ten numer po czym zacny pan pielęgniarz wyszedł.

Sahem

[wchodzi]

Weszła bez pukania. Lady G. nie musiała pukać, jeśli tego nie chciała.
- Jak brzuch? - zapytała podchodząc do niego.

Viktor

- Jesteś lekarką? - zgłupiał.... od kiedy lekarki się tam noszą xD

Sahem

- Ja lekarką? - zaśmiała się - Czy lekarkę stać byłoby na takie ciuchy? - tu zrobiła krok w tył - Charlotte Lewis, adwokat panny Rutherford - uśmiechnęła się do niego.

Viktor

Aż zakaszlał xD
- Nick Massick, po co pani przyszła?

Sahem

- Zacznijmy od tego, że Shannon nie wie, że tu jestem - znów się zbliżyła - I chciałabym, by tak pozostało - uśmiechnęła się do niego.
- Wiesz co Nick? - usiadła sobie na fotelu dla odwiedzających zakładając nogę na nogę - Nie lubię, gdy ludzie krzywdzą siebie nawzajem

Viktor

Przełkną głośno silinę
- Ja tez nie, chyba nikt nie lubi.

Sahem

- Nikt nie lubi... - powtórzyła za nim kiwając głową. Ona lubi.
- A ja sądzę, że ty zrobiłeś coś, z czego nie jesteś dumny, co? - spojrzała na niego przenikliwie.

Viktor

- Dlaczego o to pytasz? - po co ona tu przyszła, Shannon chce go zastraszyć czy jak?

Sahem

- Ja znam odpowiedź, pytam, czy ty ją znasz - uśmiechnęła się.
Wyciągnęła z torebki papierosa i go zapaliła.

Viktor

- Tu nie wolno palić! - jeszcze tlen wybuchnie jak w grejsach xD

Sahem

- A wolno robić to, co ty zrobiłeś? - zapytała lekko się przysuwając.

Viktor

- Nie mogłem jej dłużej oszukiwać, to wszystko nie jest takie proste jak ci się wydaje!

Sahem

- Nic nie jest proste złociutki - zgasiła papierosa na butli z tlenem - Wiesz o tym, że to zniszczyło jej życie?

Viktor

- A ślub z mężczyzną, który jej nie kocha byłby lepszy?

Sahem

Nie odpowiedziała, bo nie było potrzeby.
- A czy nie rozpoczynanie całej tej farsy nie byłoby lepsze?

Viktor

- Straciłem ochotę na rozmowę z panią, proszę wyjść. - pokazał jej palcem drzwi xD

Sahem

- Sama zdecyduję, kiedy będę chciała wyjść - odparła spokojnie nadal siedząc na swoim miejscu - Dla twojego dobra - uśmiechnęła się - W tej sytuacji możesz zrobić tylko jedno - spojrzała na niego - Wiesz o czym mówię?

Viktor

- Nie. - wkurzyła go

miss.

Zaparkowała sobie pod szpitalem, w sklepiku na dole kupiła coś dla Nicka bo głupio tak z pustymi rękoma XD
Weszła do środka.
- Dzień dobry, bardzo... - wparowała do pokoju przerywając tą wspaniałą konwersację. I trochę ja zatkało na widok Lady G. bo ufo w fairview? Dużo tu dziwnych rzeczy się działo, ale ufo jeszcze nie było...

Viktor

- Brooke! - ucieszył się niczym piesek na widok kości

miss.

merdał ogonkiem?

Uśmiechnęła się dała mu to co tam kupiła... jakieś jogurciki blablabla.
- Jak się czujesz? - znowu spojrzała na LG bo to jednak dziwny widok.
- I coś się stało?

Viktor

Tak i jęzorek wywalił xD
- Lepiej, ta Pani jest adwokatem Shannon.

Sahem

Bawił ją. Ta jego pewność, że zrobił wszystko, by nie skrzywdzić Shannon. Ale ta głupia blond lala jej nie obchodziła. Dla niej mogłaby zgnić w tym więzieniu.
Ale nie spodziewała się, że dzięki pannie Rutheśmiord utoruje sobie drogę do tej Davis...
- Charlotte Lewis - uśmiechnęła się do niej - Rozmawialiśmy właśnie o tym, co zaszło w tę feralną noc - tu spojrzała na Nick'a i rzuciła mu spojrzenie w stylu "spróbuj jej powiedzieć, a pożałujesz".
Uśmiechnęła się do Brooke.

Viktor

- Dokładniej mówiąc rozmawialiśmy, pani Lewis właśnie wychodziła. - nie mógł już na nią dłużej patrzeć