Bar

candace

Dosyć tutaj tłoczno, ale nie przeszkadzało mu to. Usadowił sie na pierwszym lepszym miejscu i zamówił whiskey.

miss.

Zerknęła na faceta który usiadł obok i uśmiechnęła się lekko. Nigdy nie zagadywała facetów w barze więc i dzisiaj tego nie zrobiła. Bawiła się za to swoim prawie pustym już kieliszkiem.

candace

Oduśmiechnął się i jak dostał swoją whiskey to się jej napił. A potem usiadł bliżej Audrey, bo stwierdził, że jest ładna i czemu by do niej nie zagadać. - jestem Jamie. - przedstawił się z uśmiechem na ustach.

miss.

- Audrey. - przedstawiła się także i uśmiechnęła równie ładnie. chociaż NIC nie przebije uśmiechu ewana w Moulin Rouge xD

candace

yh, nie oglądałam xd ale w takim razie będe pisać usmiechnął sie mcgregorowo xd
- stąd? długo tu już mieszkasz? - zapytał z czystej ciekawości.

miss.

- Tydzień temu wróciłam tutaj po pięcioletniej przerwie.

candace

- aha, to znaczy, że już wcześniej tutaj mieszkałaś... jak tu jest? wiesz, ja sie dopiero dzisiaj wprowadziłem. - zastukał palcami o blat i zawołał kelnera. - jeszcze raz to samo dla mnie i tej pani. - wskazał na Audrey. Nie miał pojęcia co zamówiła więc tak z tego wybrnął, a że już prawie nic nie miała w kieliszku to zamówił.

miss.

Zastanowiła się. i skinęła głowa na "dziękuję" za drinka.
- Tutaj jest... idealnie. Jeśli lubisz ciszę i spokój. Lubisz?

candace

- lubię. - przytaknął i upił troche swojej whiskey. I nastąpiła chwila ciszy, bo on się chciał o coś zapytać, co wydawało mu sie trochę dziwne tak na początku znajomości, ale musi xd - jakiej muzyki słuchasz? - wypalił z tym swoim uśmieszkiem, żeby nie wzięła go za wariata. Chwile potem pomyślał, że może lepiej by było gdyby powiedział jej jakis komplement, ale no... zapóźno.

miss.

- Muzyki? Oł... różnej. Znaczy wszystkiego po trochu. I mój były mąż do czegoś się przydał bo rozkochał mnie w kings of leon. - uśmiechnęła się i dopiero po chwili zdała sobie sprawę ze spaliła na samym wstępie.
- Ups... już spaliłam. - rozbawiona głową. ciągle zapominała żeby nie wspominać "byłego męza" bo jakoś do tej pory wszystkim facetów to odstraszało.

candace

A on sie w nią tak słuchał, że nawet nie skojarzył co sie kryje pod 'byłym mężem'. Ale potem się opamiętał. - Ale, nie, coś ty. Każdy ma jakąś przeszłość. Niestety moja była żona nie zrobiła dla mnie nic. - skrzywił się na myśl o tej Suzie. A powiedział tak bo cóż taka była prawda, a jednocześnie chciał ją podeprzeć na duchu, że on wcale nie jest lepszy. - kings of leon? ou, nie slyszałem. - juz sie uśmiechał

miss.

- Serio? Oni są znani głównie w Europie, zwłaszcza Wielkiej Brytanii. Chociaż w sumie to amerykański zespół, no ale co tam... Są niesamowici. Musisz ich kiedyś posłuchać, koniecznie. Mogę Ci kiedyś podrzucić "Only by the night"- rzuciła totalnie niezobowiązująco.

candace

Zrobił wielkie oczy gdy powiedziała, że w Wielkiej Brytanii. - No chętnie, jeśli tylko kiedyś będziesz miała czas i ochotę. Aż mi wstyd, że ich nie znam, bo pochodzę z UK i kocham muzykę. - pokręcił głową i naprawde sie tym przęjął. xd

miss.

Zaśmiała się.
- Nie trzeba znać przecież wszystkich zespołów. Ja pewnie nie znam 1/3 twoich jakiś tam ulubionych wykonawców. Bo jestem w tych sprawach ciemna. Poza Kingsami słucham głownie radia w pracy i samochodzie. Nawet nie wiem co tam puszczają... - znowu się roześmiała.
- Brytyjczyk? I aż Cię tutaj przywiało. Niesamowite.

candace

- Sam sobie się dziwie. Po prostu natknąłem się na jakiś artykuł o Wisteria Lane w internecie i pomyślałem 'to jest to'. Chociaż rzadko kiedy jestem taki spontaniczny. Ale cóż. Chyba znudził mi się deszczowy Londyn na chwilę obecną, w końcu dwadziesta sześć lat w jednym miejscu... - i tutaj można się domyślić ile ma lat, ha. Ale on sie tym nawet nie przejmował, co mu szkodzi. - a Ty skąd pochodzisz? - oczywiście standardowo ciągle był uśmiechnięty. Bo on czaruje uśmiechem. hah.

miss.

- Nowy Jork. I kocham wielkie miasta, ale Fairview mnie zaczarowało. To miasteczko ma coś w sobie.

candace

- Nowy Jork... piękne miasto. Miałem okazję być tam parę razy. - wiadomo bogaci rodzice = różne wspaniałe podróże - Oczywiście zapraszam do Londynu, ktory jak dla mnie mimo tego, że często tam pada jest wspaniały. - wypił już tą whiskey i spojrzał na zegarek. Było już późno, a on był dobrze wychowany i nie chciał jej sie naprzykrzać. - Zrobiło się strasznie późno. Nie będziesz miała nic przeciwko temu abym odwiózł Cię do domu i poprosił o Twój numer telefonu? - zapytał dosyć poważnie.

miss.

Zerknęła na zegarek
- Noc jeszcze młoda, ale skoro nalegasz. - uśmiechnęła się. Wypiła martini, chwyciła torebkę i była gotowa do wyjścia.

candace

Fju, fju, bo on taki dżentelmen jest o. Nastawił tak rękę żeby sobie go wzięła pod pachę i zaprowadził do wozu. To ja ich wprowadze na parking. ;)

Nina

Odstrzelony jak stróż w Boże Ciało Breyton przyszedł sobie do klubu i zasiadł przy barze. Bo innego baru/klubu w tym mieście to chyba niet xD

miss.

no chyba nie xd
Zamówiły COŚ. I jak tylko to dostały Brooke wzięła solidnego łyka.
- Tego mi brakowało... - bo ona ostatnio to chyba tylko pracuje, albo gubi się w czasoprzestrzeni.

Nina

Że o tym, co się dzieje z Pey, nawet nie wspomnę...
Napiła się też.
- Nigdy nie sądziłam, że to powiem, B.Davis, ale nasze życie stało się żałosne.

miss.

westchnęła sobie.
- Racja. Praca - dom. Jesteśmy same. Mieszkamy na zadupiu. - przykre ale prawdziwe.

Nina

- Tree Hill to nie było centrum świata - zauważyła, unosząc brwi. - A mimo to, miałyśmy przyjaciół. Facetów. Przez pewien czas nawet jednego na spółę - zażartowała ponuro.

miss.

Uśmiechnęła się pod nosem.
- Możemy tam wrócić, bo jak widać tylko w TH nasz życie było ciekawe. - chociaż na razie nie miała zamiaru ruszać tyłka z Fairview.