[na szczycie jednej z gór] Opuszczony pensjonat

Granmor

[narracja]Słyszycie kroki, ktoś idzie na pierwsze piętro. Nie wiem jak one, ale ja bym stamtad spieprzał. No bo kto normalny po takich miejscach chodzi? Very Happy

[/narracja]

candace

Złapała gwałtownie Bellę za rękę i spieprzały. Bo Jennifer ma opóźniony zapłon. Ale najgorsze jest to, że zostawiła tą strone i to wszystko, nic nie wyłączyła ugh.

Kamila

Zwiewały daleko, ale gdzie dobiegły to ja nie wiem. - Może schowamy się w tym pokoju ? - spytała dotykając już dłonią klamki jakichś drzwi. Czy się otworzą ?

candace

Ona pokiwała głową, że tak, ale ja nie wiem czy drzwi sie otworzą xd

Kamila

To żeby było fajnie to drzwi się otworzyły i one tam weszły. Zamknęły za sobą drzwi, ale żeby było nie fajnie to światło się nie zapaliło, bo były wykręcone żarówki i było ciemno jak cholera, a wyjść nie mogły, bo się bały. Nawet latarki nie pomagały. - Musimy nasłuchiwać kroków. Weź te krzesło, spróbujmy nim przytrzymać drzwi, jakby ten ktoś chciał nas znaleźć. - powiedziała bardzo poważnie, a głos jej drżał.

candace

Wzięła krzesło i udało jej sie jakoś zablokować drzwi. Aż się cała trzęsła ze strachu. - Myślisz, że chce nas zabić? - szepnęła do Belli, a serce jej strasznie waliło. No nieźle stchórzyła teraz.

Kamila

- Niee, ale pewnie chce zatrzeć jakieś ślady. Jak nas znajdzie to pewnie będzie chciał nas zabić. Myślisz, że to ten mężuś Lisy ? - mówiła szeptem i nasłuchiwała, czy nikt aby nie idzie. I co z tą mroczną postacią ?

Granmor

[narracja]Kroki były coraz głośniejsze, czyli ten ktoś się zbliżał. Po chwili słyszały dźwięk klawiatury. Równomierny stukot brzmiał bardzo złowrogo w tych ciemnościach.[/narracja]

candace

- hej, faktycznie to może być on. - szepnęła do niej, a później usłyszała dźwięk klawiatury. - nie może nas znaleźć. - złapała za ręke Bellę bo sie bała i ścisnęła ją trochę.

Granmor

[narracja]Nagle dźwięk ustał. Nie było nic słychać.[/narracja]

candace

Przeklnęła cicho pod nosem i serce podszkoczyło jej do gardła. Już wolała słyszeć tą klawiature, była chociaż pewna, że ten ktoś siedzi przy komputerze... a teraz może tu iść. Ona za chwile zejdzie z tego świata ze strachu xd

Kamila

- Bądźmy cicho. Może wyjrzeć ? - zapytała. Ciekawiło ją tylko to, czy ta osoba jeszcze tu jest, czy jej nie ma.

candace

Aż podskoczyła - oszalałaś? - mówiła ciągle szeptem - albo może... - przygryzła wargę i już nic więcej nie mówiła. Jak Bella chce niech wygląda, ale Jennifer chce wyjść z tego żywo. xd

Kamila

Uchyliła lekko drzwi. Było ciemno... ale czy coś usłyszała, lub zobaczyła ?

Granmor

[narracja]Nie, w pokoju było pusto przynajmniej na to wyglądało. Tuż przed drzwiami jednak znajdowała się karteczka z napisanym numerem telefonu. Postanawiacie wrócić do domu, a jutro zadzwonić pod nieznany numer.[/narracja]

Kamila

Zaświeciła więc latarką na pozostawioną kartkę. Wzięła ją do ręki i bardziej przyjrzała się otoczeniu. - Droga wolna, nikogo już tu nie ma. Ale mamy tu jakiś telefon. - spojrzała na karteczkę i myślała, kto to był. - Która jest właściwie godzina ? - spytała, bo zauważyła, że nie ma zegarka. Ale to pewnie w domu zapomniała go dzisiaj założyć.

candace

Uff, nikt ich nie zabije. No to kamień spadł jej z serca. - Już prawie północ. - kurczę, jak ten czas leci, w życiu by nie pomyślała, że już tak późno. - Weźmiesz ten numer i zadzwonisz tam jutro? Ja chyba wpadnę na chwilę do pracy, żeby Brooke mnie nie udusiła. Ale później będę wolna ofc. - popatrzyła na nią, a właściwie to było ciemno, no ale miała latarkę. - Jedziemy do domu? Jack chyba zamartwi sie o Ciebie na śmierć. - powiedziała to z lekkim uśmiechem. Teraz ją dopiero zaciekawił ten numer.

Kamila

- Dobrze. Wracajmy. - schowała owy numer do kieszeni i wyszły. Kierują się w stronę wyjścia. Nie wiem, czy dobrze mi się wydaje, czy teraz ktoś je zaatakuje ?

candace

/ja tam nie wiem xd Gy nas na pewno oświeci. ^^
Za to ona była święcie przekonana, że już są bezpieczne, więc szła normalnie.

Kamila

Ona również. - Nie powinnaś czasem wracać do domu ? Jutro pojedziesz do Brooke. - powiedziała do Jen.

candace

- Tak, ale najpierw odwiozę Ciebie do Jacka, bo nie chcem mieć u niego kłopotów. - mrugnęła do niej i potrząsnęła latareczką.

Kamila

- Ty nie będziesz miała. To ja dostanę szlaban. - uśmiechnęła się. Zakładam, że powoli się zbierały do wyjścia, prawda ? Ale to długi korytarz był i wyjście było jeszcze daleko. Tylko żeby nic ich nie złapało.

candace

A ja się poskarże, bo w takich domach są zawsze długie korytarze, eh.
Więc szły a Jennifer już bolą nogi, w końcu cały dzień, no litości. Coś tam zaczęła nawijać, bo już jej humor wrócił i w ogóle, to ja nie wiem ale trzeba je stąd wyprowadzić czy co xd chyba. XDDD

Kamila

Może poczekajmy na Granmora i on nam powie, czy możemy iść, czy spotka je jakieś zombie.

candace

/zombieeee *.* okej ^^