Dom państwa Fortenberry

Viktor

- Kyle co się z tobą dzieje? Dlaczego jesteś złośliwy nie tak ciebie wychowywałam. - no i zaczęła przypiekać ten chleb w opiekaczu, jak dodała sera to usłyszeć można było takie pssssssss

Future Lover

-Wybaacz, chwilowe opętanie przez szatana.-Napił się kawy i odłożył gazetę.
-Ach, tak przy okazji. Kazał mi przekazać, że cie kocha.

Viktor

- Nie mogę uwierzyć, że wychowałam takiego złośnika. Rozmawiałam wczoraj z wielebnym z naszej parafii i mam do ciebie prośbę.

Future Lover

Rozmawiała z wielebnym? WUT? No to nie zwiastowało niczego przyjemnego. Miał nadzieje, że nie zapisała go do jakiegoś chóru. Spojrzał na nią z lekkim niepokojem.
-O co chodzi?

Viktor

- Stwierdziliśmy, że mógłbyś napisać ciekawy artykuł o działalności wielebnego na terenie naszej parafii do tej twojej gazety. - postawiła przed nim talerz z dwoma tostami

Future Lover

Zrobił wieeelkie oczy. Po prostu. Dwa księżyce. Dwa słońca. Zamiast oczu.
-Że... Że co?-Ugryzł jednego tosta i jakoś, wyszedł z szoku.
-Nieeee, nie ma mowy. To już wole śpiewać w chórze.

Viktor

- Kyle proszę cię, czy zdajesz sobie sprawę jak dobrze bylibyśmy wtedy postrzegani w naszej wspólnocie?

Future Lover

-Nie zależy mi na tym, okej?-Znowu wyrzut, jezu. No bo o co ona go prosi? O publiczne podlizywanie się w artykule?
-Słuchaj, moge stanąć na głowie i żonglować w tym samym czasie, nie wiem. Znaleźć lekarstwo na raka. Ale o artykule zapomnij.-Też coś.. Artykuł. Napił się kawy.

Viktor

- Ale mi zależy! - trzasnęła pięścią w stół - Mam dosyć ciągłego zachwalania Bree Hodge, czas na mnie! - chwyciła paczkę chipsów i zaczęła je nerwowo jeść

Future Lover

Wstał powoli od stołu z kawą w dłoni. Oparł się o jakąś tam, futryne. Od drzwi.
-Ech, powiedzmy sobie szczerze. Bree Hodge lepiej gotuje, lepiej wygląda, lepiej się prezentuje... Mam wymieniać dalej?-Uśmiechnął się szeroko.

Viktor

- Jak możesz! Łamiesz serce kobiety, która cię powiła! Rodziłam cię prawie 20 godzi a tym mi się tak odpłacasz?! - jadła szybciej i mówiąc pluła chipsami

Future Lover

/hahahhahahaah XD
-Och...-Posmyrał się po skroni.
-Wybacz, znowu szatan. Ostatnio opętania się nasilają.-Hihihihi. Mógł tak godzinaaami. Ale zaraz idzie do pracy, niestety.

Viktor

- Kyle przemyśl to jeszcze, zrób to dla swojej mamusi.

Future Lover

Westchnął. Czas, żeby Maxine zderzyła się z rzeczywistością.
-Nawet jeśli napisałbym artykuł, bo mógłbym to zrobić... Wątpie, żeby ukazał się w gazecie. To nie moja decyzja.

Viktor

- A nie mógłbyś zrobić czegoś w tej sprawie? - spojrzała prawie błagalnie

Future Lover

Znowuż westchnął. Jaka ona jest męcząca... No dobra, dobra.
-Zobacze co da sie zrobić..

Viktor

-Oooo i to jest mój Kyle! - podeszła do niego i przytuliła go xDDD

Future Lover

Będzie tego żałował...
-Dobra, dobraa. Starczy tych przytulanek.-Poklepał Maxine po plecach.

Viktor

- Zapakuje ci kanapeczki do pracy. - oczywiście z majonezem xD

Future Lover

Uśmiechnął się krzywo.
-Zjem na mieście.-Zabrał swoją teczkę czy tam aktówkę, jak to sie tam nazywa i wyszedł. Na zewnątrz od razu zapalił.
[Wychodzi]

Sahem

[wchodzi]

Dawno nie odwiedzała nikogo poza Shannon, więc postanowiła wyjść i zapukać do pierwszego lepszego domu.
Najwyżej pogonią ją jak wariatkę.
Pech, czy może też nie, chciał, że wybrała dom Maxine.
Zapukała.

Viktor

Maxine właśnie piekła placek, usłyszała pukanie do drzwi, zdjęła wielkie różowe rękawiczki co to się je zakłada żeby się nie poparzyć i prędziutko poszła otworzyć
- Witam, w czym mogę pomóc? - spojrzała na kobietę, pewnie to jakaś akwizytorka pomyślała...

Sahem

Starsza... tfuu... Kobieta doświadczona życiem.
Jak miło.
- Witam, Grace Bennet - uśmiechnęła się - Chciałam się przywitać, mieszkam niedaleko stąd

Viktor

- Maxine Fortenberry, zapraszam do środka. - a co tam pozna sobie nową babkę, nigdy nie za wiele koleżanek

Sahem

Weszła.
- Przyjemny dom - uśmiechnęła się kierując się tam, gdzie wskazała jej drogę właścicielka.