Dom Chris i Danny'ego

Kamila

- Co się stało ? - o dziwo, nie słyszał odgłosu tłuczonego szkła.

candace

Wzruszyła ramionami.
- Ktoś wybił szybę. - zlustrowała go wzrokiem tak jakoś.
Znowu ugryzła jabłko.

Kamila

- Włamał się ? Coś ukradł ? Miałaś w pokoju coś cennego ? - od razu obrzucił ją pytaniami.

candace

- Ktoś wybił szybę kamieniem. - uśmiechnęła się lekko, bo te pytania ją jakoś rozśmieszyły.
- Um, kamień nic nie ukradł. Spokojnie.

Kamila

- Bachory. - skomentował tylko. - To zadzwoń do firmy od okien, a ja pójdę po gazetę. - powiedział i wyszedł po tę gazetę.

candace

Zadzwoniła gdzieś tam, poflirtowała sobie przez telefon z facetem od okien i umówili się, że dzisiaj przyjdzie wstawić szybę.
Wyrzuciła ogryzek jabłka do kosza.

Kamila

Przyniósł gazetę. - Kiedy przyjedzie ? - powiedział na wejściu.

candace

- Za dwie godziny. - podeszła do niego i wzięła tę gazetę.
A jak sobie przeczytała o Ghostface'u i Jokerze, to aż ją zgniotła.
Tąę gazetą znaczy się, tak jakoś.

Kamila

Spojrzał na nią tak dziwnie, jak zgniotła tę gazetę. - Przeszkadzała ci ? - w sensie że gazeta oczywiście. Spytał tak się jej.

candace

- Tak. Zawsze piszą w niej jakieś pierdoły. - wzięła tak mu podała tą gazete, jakby walnęła nią o jego klatkę piersiową, nie wiem jak to napisać, kurczę. XDD
I odeszła sobie gdzieś do regału z książkami. I tak przegląda je.

Kamila

On już nie chciał czytać zgniecionej gazety, więc wyrzucił ją do kosza. - Chcesz coś ? - spytał po chwili.

candace

Odwróciła się na pięcie, trzymając w rękach jakąś książkę.
- Gdzieś się wybierasz? - podniosła brwi do góry.

Kamila

- Idę kupić papierosy. Nie wiem, czy chcesz coś więcej. Może jakieś większe zakupy ? - nawet nie myślał o tym, by ją brać ze sobą. Przecież dziewczyna ma chorą nogę.

candace

- Papierosy. Od kiedy palisz? - przeszła sie po pokoju, czy tam przekuśtykała i usiadła sobie na sofie. Otworzyła książkę.
- Ale jeśli już idziesz to kup mi marlboro mentolowe.

Kamila

- Od kiedy ? Już dawno paliłem. Tylko na uwięzi tego nie robiłem. - powiedział, ubrał buty, zapamiętał nazwę papierosów i wyszedł.
[wychodzi Peter]

candace

Wzruszyła ramionami i wzięła się za czytanie książki.

candace

Zaczęła się miotać po pokoju w poszukiwaniu jakichś bandaży, czy czegoś i zmieniła sobie opatrunek na tej nodze.
Paskudny widok.

Kamila

Włóczył się gdzieś całą noc. I wrócił do niej. Bo gdzie miałby pójść ? Wszedł i starał się cicho zamknąć drzwi. Może go nie usłyszy.

candace

Schodziła sobie właśnie ze schodów w szlafroku, przystanęła na chwilę, przyjrzała mu się i poszła dalej, do kuchni.
- To co, żona Cię nie wpuszcza do domu? - zapytała już własnie z kuchni, więc jej nie widział czy coś. A sobie wstawiła wodę na kawę i zrobiła grzanki.

Kamila

- Nawet nie mam zamiaru do niej wracać. Nawet jeśli miałaby mnie o to błagać. - odpowiedział unosząc się. I tak w ogóle i tak w szczególe odwrócił się do niej przodem.

candace

Zaśmiała się. Ale tak naprawdę, bo śmieszyły ją te wszystkie sprzeczki małżeńskie, cokolwiek.
Odwróciła sie do niego przodem też, jakoś tak. - Peter, jakiś Ty ... stanowczy. - uniosła brew do góry i uśmiechnęła się lekko.
Wzięła sobie banana z koszyczka z owocami.

Kamila

- Nie zauważyłaś tego wcześniej ? Chyba jeszcze nie raz będę musiał zaprezentować ci moją stanowczość... - oczywiście mówił z podtekstem.

candace

- Umm... chyba tak... - przez chwilę utrzymała z nim kontakt wzrokowy, a potem odwróciła się do blatu, obrała banana i pokroiła na mniejsze części na talerz.

Kamila

- Daj banana ! - powiedział, jak dzieciak. A wyglądało to w jego wykonaniu wręcz niesamowicie ! Zamknął oczy, otworzył szeroko buzię i tak do niej stał, jak dzieciak.
/wiem, zaczynam psuć swoje postacie

Granmor

Wtedy, rozdzwonił się telefon.