Korytarze

Arno

Szła korytarzem stukając obcasami i w międzyczasie czytała jakąś kartę pacjentki.

James/Johnny

[wchodzą James i Missy]
Szedł zamyślony i czekał na Karla. A potem wpadł na Chloe. Przepraszam. powiedział nie puszczając przy tym córki.

Arno

Przez to wszystko wypadła jej karta z rąk...już miała zacząć krzyczeć gdy ujrzała kto na nią wpadł...był niczego sobie.
- No problem. - uśmiechnęła się delikatnie i schyliła się przy czym zaprezentowała wszelkie swoje wdzięki. Zaczęła zbierać kartki z podłogi.

candace

[idą sobie bell i jenny]

Nie wiedziałam gdzie je dać więc znalazły się centralnie na korytarzu.
Jennifer szła koło Bell i mówiła dosyć przyciszonym głosem. - Chyba sie nie skapował, że tylko się podszywamy pod lekarki cnie? - zapytala jej, bo się trochę przestraszyła, ale sądząc po jego zachowaniu, to raczej nie powinna się bać. - W ogóle mam kogoś kartę, trzeba gdzieś ją zostawić... jedna część podarta. - chrząknęła i poprawiła włosy.

Arno

Zebrała się do kupy, w tym także kartę Lisy i spojrzała na Jamesa w oczekiwaniu, że coś powie.

Kamila

/przepraszam bardzo Arno, ale karty Lisy Kane nie ma W OGÓLE w tym szpitalu, więc Chloe nie może jej mieć
- Myślisz, że powinnyśmy ją odnieść ? Ja bym oddała ją tej lekarce. Powiemy, że niby spieszymy się na operację. A ten podarty kawałek wyrzuć. - przy tym nie wspomniała ani słowem o lekarzu, który je nakrył.

candace

/no, no, właśnie podpisuje się rękami i nogami pod Kamilą xd bo inny jest plan i już.
pewnie to jakaś karta innej lisy :p

A Jennifer sie trochę bała oddawać tej karty lekarce, bo jeszcze się skapnie, że one nie stąd. Więc spojrzała na Bellę i się przez chwilę zastanawiała. - Okej, tą podartą wyrzucę, ale kartę oddam do rejestracji. Ta lekarka jest chyba zajęta, rozmawia z jakimś pacjentem. - to znaczy odda do tej babki co siedzi za biurem, położy gdzieś ją i już. No i jak powiedziała tak zrobiła. A potem wróciła do Belli - Zmywamy się stąd? Ale co dalej? - rzuciła pytania i czekała na odpowiedź.

Kamila

- Tak, zmywamy. Nic tu po nas. Musimy tylko oddać fartuchy. Nie wiesz może, czy jest jeszcze jakiś szpital w okolicy ? - teraz zastanawiała się nad tym, gdzie ta karta.

candace

- Miejmy nadzieję, że gdzieś za miastem jest jakieś sanatorium pod klepsydrą. Bo w mieście to tylko ten szpital. - powiedziała poważnie i chyba skierowały się do pokoju lekarzy, cnie? wprowadź jak coś. ; *

James/Johnny

W którym miejscu znajdę salę do badań DNA ? zapytał. Trochę się jednak pogubił.

Arno

- Zaprowadzić Pana? - spytała trzepocząc rzęsami.

James/Johnny

Poproszę. powiedział uśmiechając się przy tym do niej. Uważał ją za flirciarę, ale przyznam szczerze, że gdyby nie był tu z dzieckiem, to chętnie by ją przeleciał w schowku na miotły.

Arno

- Proszę za mną. - uśmiechnęła się do niego zalotnie po czym ruszyła w stronę schodów.

James/Johnny

Poszedł z dziewczynką za lekarką. Zacznij.

Arno

Wbiegła do szpitala i skierowała się do pokoju lekarskiego.

Kamila

[wchodzą Peter i Chris]
- Lekarza ! - krzyknął wchodząc na korytarz z dziewczyną na rękach.
/można prosić jakiegoś lekarza o zajęcie się nimi ?

candace

Jakby co ona cały czas nieprzytomna, bo dziewczyna troche krwi straciła.

Kamila

/a jak nikt nie gra żadnym lekarzem, to zrobisz narrację ?

candace

/no pewnie. ; ))

[narracja] No to w ogóle wiadomo, zabrali ją i okazało się, że biedna straciła dziecko, no bo o takie maleństwo trzeba od początku dbać, a nie się głodować, zapijać winem i wiecznie płakać.
Teraz jest w nieciekawym staniem, tzn. stabilnym ale bardzo bardzo słaba.[/narracja]

Po paru godzinach się przebudziła i nie wiedziała zbytnio co się wokół niej dzieje. Usłyszała rozmowę jakichś dwóch pielęgniarek, które zaczęły coś rozmawiać na jej temat, jakoby zrobiła sobie skrobankę.
No i leży taka otumaniona w jakimś obskurnym pokoju.

/to jakby co przenieś akcję do pokoju

Granmor

Nico wyszła z gabinetu lekarza. Spojrzała w lusterko, cholera, cała się rozmazała. Wbiegła do łazienki dla kobiet. Sprawdziła wiadomości na telefonie, była jedna nowa, od jej męża "Powiedz mi jak poszło, E.". Westchnęła, jak zwykle. Nie, Pani Thorn, nie udało się. Zaczęła płakać.

Viktor

Leżała na tym wyrku w kolejce do rentgena, oglądała się nerwowo czy czasem Gordon gdzieś nie idzie, że tez dzisiaj jest tylu połamanych pacjentów...

Sahem

[wchodzi]

Mieli mu dzisiaj przysłać przysłać prześwietlenie pacjenta z dwójki, ale tego nie zrobili, więc musiał się po nie pofatygować osobiście.
Wtem zauważył jakby znajomą twarz.

Viktor

- Cholera! - syknęła kiedy zauważyła męża, przykryła się poduszką i udawała że jej tu nie ma xD

Sahem

Ale było za późno. Zbliżył się do jej łóżka.
- Karen? - zapytał.