Dom Stoffordów

Viktor

- I miałeś rację. -uśmiechnęła się - Ale będzie mi brakowało naszego starego domu.

Sahem

- Wiesz przecież, że nie mogliśmy tam zostać - odparł, a uśmiech na jego twarzy na chwilę zamienił się w nieprzyjemny grymas - Ale nie mówmy o tym, co było - i znów powrócił - Od dzisiaj zaczynamy wszystko od nowa

Viktor

Pokiwała twierdząco głową i przytuliła się do niego po czym po chwili powiedziała stanowczo - Dość tych sentymentów, bierzemy się do pracy. - i ruszyła po kartony z rzeczami

Sahem

Ruszył za nią i zaczęli wnosić te kartony do domu, który można powiedzieć był wręcz wymarzony.
Przestronny, na przedmieściach, a do tego na małej, spokojnej uliczce.

Viktor

Wniosła do środka jeden z tych kartonów, odłożyła go i weszła do kuchni - Jaka duża, będzie mi się tu dobrze gotowało dla mojego kochanego męża. -zwróciła się do Gordona

Sahem

- A ja myślę, że temu mężowi będzie się dobrze tutaj jadało - uśmiechnął się po tym, jak postawił karton na podłodze w kuchni - Ciekaw jestem tylko, jakich będziemy mieli sąsiadów

Viktor

-Mam nadzieję, że nie będą za bardzo wścibscy. -spojrzała na niego z lekką obawą

Sahem

- Jeżeli będziemy się trzymać jednej wersji, nie nabiorą żadnych podejrzeń - uśmiechnął się podchodząc do niej i znów ją obejmując - Nie mieliśmy wyjścia...

Viktor

-Czyli przyjechaliśmy tu bo dostałeś tutaj pracę tak?

Sahem

- Tak - odparł - A jeżeli ktoś będzie dociekał, dlaczego porzuciłem pracę ordynatora - tu się na chwilę zatrzymał - To dlatego, że w dzisiejszych czasach promuje się wyłącznie młodych

Viktor

Pokiwała twierdząco i wróciła do wnoszenia rzeczy, przyniosła jeszcze parę kartonów, lampę i dywanik kiedy nagle zauważyła zbliżającą się starszą kobietę - Gordon, chyba mamy pierwszego gościa.

Karen powoli zbliżała się do nowych sąsiadów.

Sahem

- Świetnie - odparł podchodząc do żony - Bądź naturalna - i wyszedł przynieść kolejny karton.

Viktor

- Dzień dobry nazywam się Karen McCluskey i mieszkam parę domów stąd. -powiedziała podchodząc do Gordona

Sahem

- Dzień dobry - uśmiechnął się do niej zza kartonu - Gordon Stofford - i chciał jej podać rękę, ale nie bardzo mu to wychodziło, bo trzymał karton.

Viktor

Karen wyszła z domu - Pomogę Ci kochanie. -no i mu pomogła xD
- Karen Stofford. -przedstawiła się -Rozumiem że będziemy sąsiadkami. -dodała z uśmiechem

- Tak, Karen McCluskey mieszkam tu od dawna.

Sahem

- Miło panią poznać - cały czas się uśmiechał - A to moja piękna żona - wskazał na Karen.

Viktor

Uśmiechnęła się.

- Skąd przyjechaliście?

Sahem

- Z Colorado Springs - no i się zaczęło. Starał się zachowywać zupełnie najnormalniej, czyli tak, jakby te pytania nie sprawiały mu żadnych problemów - Małe miasteczko w Connecticut - dodał.

Viktor

Kiwnęła głowa na znak że przyjęła to do wiadomości.
- Mąż pracował tam jako ordynator.
- Ordynator? Czyli jest pan lekarzem.

Sahem

- Owszem - przytaknął. Jak na razie szło całkiem nieźle. Może naprawdę uda im się zacząć wszystko od nowa?

Viktor

- Świetnie, przyda się znajomy lekarz w okolicy, a dlaczego właściwie się przeprowadziliście?

Karen zamarła, ale nie było po niej tego widać.

Sahem

Czekał, kiedy to pytanie padnie. Musiało paść...
- Wie pani, jak to jest - westchnął - Teraz szansę na karierę mają tylko młodzi - tu spojrzał na żonę uśmiechając się lekko do niej, co miało znaczyć mniej więcej "jest dobrze" - Znaleźli kogoś młodszego na moje miejsce i mi podziękowali za długoletnie kierowanie szpitalem - ponownie zwrócił wzrok na Karen McCluskey - Na szczęście znalazło się miejsce w Fairview

Viktor

- No tak, młodzi wypierają starych, w takim razie witamy na wisteria lane. -uśmiechnęła się
- Jest nam szalenie miło.

Sahem

- Naprawdę piękna okolica - no i po wszystkim. Staruszki z reguły są plotkarami, więc nie było obaw. Rozpowie wszystkim skąd się tu wzięli i będą mogli spokojnie mieszkać w Fairview.

Viktor

- Okolica jest ładna ale z ludźmi bywa różnie... -myslała o nowym mężulku Edie xD
- To tak jak wszędzie. -uśmiechnęła się