Mieszkanie House'a

Sahem

Nowoczesne dość przestronne mieszkanie. Zwykle dość zabałaganione...

Sahem

Greg już od rana nadzorował prace nad przeprowadzką.
- E! Ty! - krzyknął za facetem niosącym pudło z gitarą. Pokuśtykał do niego szybko.
- To nie twoja żona, żeby nią tak rzucać! - zabrał od niego futerał i sam zaniósł je do mieszkania.
W końcu wszystko się skończyło.
House nalał sobie do szklanki whiskey, którą zapił tabletkę Vicodinu. Po całym rytuale łykania pigułki zaczął grać na fortepianie. Nie miał dziś ochoty iść do pracy.

Sahem

Grę przerwał mu dzwonek telefonu. Kto do cholery ma już jego numer?!
Nie przejął się tym jednak. Zaczął po prostu grać głośniej.

Sahem

Telefon ciągle dzwonił. Już miał go wyłączyć, gdy wpadł na świetny pomysł.

Sahem

Nie był zadowolony z tego telefonu. Dopiero co przyjechał, a już go ganiają do roboty. A chciał sobie zrobić jakiś tydzień płatnego urlopu...
Wrócił do gry, jak gdyby nic się nie stało.
Grał tak jakiś czas, po czym dopił whiskey i wyszedł z mieszkania.
Odjechał swoim motocyklem w stronę szpitala.

[wychodzi]

Sahem

[wchodza]

Zatrzymali się przed apartamentowcem.
Zapłacił taksówkarzowi i wysiadł z samochodu.
- Jesteśmy - odparł podchodząc do drzwi.

Saturna

Rozejrzała się i uśmiechnęła - Prawie jak w NY.

Sahem

Nie odpowiedział. Ruszyli na któreś piętro i w końcu dotarli do mieszkania House'a.
Otworzył drzwi i wpuścił ją do środka.
Zawiesił laskę na wieszaku.
- Rozgość się - i poszedł przynieść jakiś alkohol.

Saturna

Usiadła na jakiejś kanapie czy fotelu - Powiesz mi wreszcie czym się zajmujesz?

Sahem

Wrócił w końcu z jakimś koniakiem.
- Ja? - postawił przed nią butelkę i usiadł obok niej. Przez cały czas kuśtykał.
- Pracuję w szpitalu

Saturna

Położyła rękę na jego ramieniu -Więc jesteś lekarzem tak?

Sahem

Kiwnął głową, po czym sięgnął po butelkę.
Otworzył ją i napił się porządnego łyka.
Podał ją dziewczynie.

Saturna

Napiła się
- To bardzo fajny zawód, ja byłam dziennikarką, pracowałam w brukowcu. -powiedziała ze skwaszoną miną

Sahem

- To wy obsmarowujecie ludzi? - popatrzył na nią z niezbyt wyraźną miną - Lubię was - uśmiechnął się, bo naprawdę lubił to, że ktoś inny także robił to, co on.

Saturna

poprawiła bluzkę i po chwili powiedziała - Właściwie to nie lubiłam tej pracy, była męcząca, a ty?- spojrzała na niego -Lubisz swój zawód?

Sahem

- Przyszliśmy tu rozmawiać, czy pić? - o czymś innym to może i porozmawiał, ale nie o pracy.

Saturna

- No właśnie... po co ty przyszliśmy? Po co mnie tu przyprowadziłeś Greg... -wymruczała

Sahem

- Sama tu przyszłaś - odparł bez namysłu - Nikt cię nie namawiał - i znów pociągnął porządnego łyka z butelki.

Saturna

- Tak zgadza się, ale ja mam już dosyć na dzisiaj jeśli chodzi o picie, jesteś strasznie spięty. -stwierdziła dotykając jego ramion

Sahem

- Ja spięty? - popatrzył na nią zaskoczony - A znasz na to jakiś sposób?

Saturna

- Mogę Cię pomasować, mój mąż twierdził że jestem w tym dobra.

Sahem

- Mąż? - zdziwił się w tym momencie, zaciekawiło go to - Jesteś mężatką?

Saturna

Zaczęła masować jego ramię -Byłam, teraz jestem wdową.

Sahem

Ten masaż był całkiem przyjemny...
- Na co umarł? - zapytał tak prosto z mostu. Lubił słuchać o chorobach. Szczególnie tych tajemniczych.

Saturna

- Został zamordowany. -odpowiedziała poważnym tonem