Dom Bree van de Kamp

Seniorita-Qabi

-Tak poproszę-uśmiechnęła się-A jak tam ty i Rex?-zapytała wprost

Tarantino

[wchodzi charles]

*patrzy sie caly czas na hortensje, ale zmierza szybkim krokiem ku drzwi. dzwoni*

ding dong ding dong

Seniorita-Qabi

Po długiej rozmowie Gabi pożegnała się i wyszła do domu
[WYCHODZI:Gabi]

candace

Danielle przychodzi ze szkoły i zmierza w kierunku drzwi, gdy widzi przy nich przystojnego Charlsa zaczyna z nim flirtować i zaprasza go do domu.

Tarantino

- eee, hej *mowi zmieszany* to Ty wyhodowalas te piekne kwiaty? *mowi, nie wiedzac ze jest to corka tajemniczej hodowczyni xd*

candace

- Niee. To moja mama... - odpowiada skrzywiona Danielle

Tarantino

- o, przepraszam. Nazywam sie Charles Costiff, mieszkam praktycznie na przeciwko. Jest Twoja mama w domu? *usmiechnal sie, tak jakby zalezalo na usmiechu Danielle*

candace

Danielle oczywiście odwzajemniła usmiech, do tak przystojnego faceta? Jakby inaczej...

- Nie szkodzi, Jestem Danielle Van De Kamp. Mama chyba jest, nie wiem Wink

Tarantino

*puscil oczko*
- moglabys ja zawolac, chcialbym sie jej cos zapytac ....

candace

*Uśmiechnęła sie zalotnie*

- Jasne - promieniała radością. - mamo! - zwołala bezuczuciowo.

Tarantino

*czekal usmiechajac sie do Danielle*

Sahem

Rex przywiózł z końcu Andrew do domu. Chociaż wydawało mu się, że to może być błąd... Kwadrans później znów zmierzał do szpitala.

Tarantino

*wchodzi andrew*
- czesc danielle. a to kto? *zapytal zdziwiony patrzac na charlesa*
*charles szybko odpowiedzial*
- nazywam sie Charles Costiff i mieszkam na przeciwko Was, mam pytanie do Waszej mamy.
*andrew nie przedstawil sie, od razu poszedl szybkim krokiem po schodach do swojego pokoju, wiedzac ze "nie przedstawienie siebie" bylo niegrzeczne

candace

- Hej Andrew! - krzyknęła, wiedząc, że i tak jej nie usłyszał.
- Mamooo, gdzie Ty jesteś!? - krzywiła sie Danielle.

Tarantino

*andrew rzuca swoj plecak na podloge i rzuca sie na lozko*
*charles nadal czeka usmiechajac sie do danielle*

candace

- Usiądź w salonie Smile

Chcesz może kawy? Rozglądne sie gdzie jest mama Smile

Tarantino

*usiadl*
- tak, po prosze. ladnie tu macie *powiedzial milo usmiechajac sie*

candace

Dan poszla do kuchni zrobić kawę, przy okazji rozglądnęła sie czy nie ma tam jej matki.

Tarantino

*siedzi na kanapie i podziwia obrazy wiszace na scianach salonu*

Tarantino

*andrew zbiega po schodach, krzyczy do danielle*
wychodze, wroce o 20 albo pozniej
*wychodzi nie zwracajac uwagi na siedzacego charlesa*

candace

Dan przychodzi z kawą.
-Prosze tu jest kawa, cukier i mleczko do kawy - uśmiecha się.
- Nigdzie nie widze mamy, a z jaka sprawą pan przychodzi?

Tarantino

-o dziekuje, wiesz przychodze z dosyc blaha sprawa, ale bardzo wazna. Twoja mama hoduje wspaniale hortensje i bardzo bym chcial aby zdradzila mi ich sekret *smieje sie, pije kawe*

Q.m.c

Bree weszła do salonu zobaczyła Danielle i nieznajomego mezczyzne
-Dzien dobry -przywitała sie Bree,zobaczyła ze gosc pije kawe....-Danielle jak miło,ze zajełas sie naszym gosciem-powiedziała z ulgą, stwierdziła,ze jednak nauczyła czegos corke...

Tarantino

*ozywil sie*
- o dzien dobry! nazywam sie Charles Costiff i mieszkam praktycznie na przeciwko panstwa domu, zajmuje sie architektura krajobrazu i moje oko przykul pani ogrod. musze powiedziec, ze ma pani wspaniala kolekcje roslin, zdradzilaby mi pani sekret na temat tych pieknych hortensji?

candace

- Hej mamo - odpowiedziała Danielle. - Za chwilke wracam - powiedziała i puściła oczko do Charles'a. Przechodząc koło matki szepnęła jej do ucha - To chyba logiczne czemu poczęstowałam go kawą, spójrz na niego. - usmiechnęła sie tajemniczo Wink