Dom Bree van de Kamp

Q.m.c

Bree zmierzyła corke spojrzeniem...po czym dodała
-Trzeba było podac jeszcze ciasteczka...
Odwrociła sie w strone goscia i usmiechneła sie
-Miło mi ze spodobał sie panu moj ogrodek, musze przyznac ze poswiecam mu sporo czasu, ale -tu zwrociła sie wstrone okna-..jak widac warto-spojrzała sie na mezczyzne...- wracając do tego sekretu-powiedziała usmiechajac sie bardziej niz poprzednio- nie jest to nic nadzwyczajnego, dbam o to zeby gleba była wzbogacona kwasnym torfem, a wokoł krzaku nawoze glebe kompostem...

[<lol>ale zadanie miałam;p

sprawdzic jak nawozic hortensje^^]

Tarantino

- nie wiedzialem! na prawde musze przyznac, ze pani ogrod jest oszalamiajacy. wspaniale ma pani roze, na prawde. *pije kawe*

- a tak w ogole, to milo pania poznac *usmiecha sie najpierw do bree, potem w kierunku danielle*, mam nadzieje, ze bedziemy dobrymi sasiadami. moze wpadnie pani do mnie z rodzina? bylbym zaszczycony panstwa towarzystwem. . .

Q.m.c

Bree spojrzała najpierw na corke potem na mezczyzne...pomyslała jednak ze nie wypada odrazu odmowic,zwłaszcza,ze Charles wydawał jej sie bardzo miły
-Dziekuje, bardzo-powiedziała usmiechajac sie jednoczesnie-jest pan bardzo miły-dodała po chwili widzac ze patrzy w kierunku Danielle zmieniła temat-jesli mozna zapytac....to kiedy wprowadził sie pan do Wisteria Lane?

Tarantino

*tym razem jego wzrok byl nadal spoczniety na Bree*
- okolo poltora miesiaca temu

candace

- Wrócilam - zawołała - z ciasteczkami - zwróciła sie do matki. Chwilę później popatrzyla się na Charlsa i uśmiechnęła sie tajemniczo Wink

Q.m.c

Bree wydawało sie dosc podejzane zachowanie Danielle...
-Sporo czasu...mieszka pan sam czy z rodziną-zapytała

Tarantino

- mieszkam sam, pochodze z Anglii, cala rodzina tam sie osiedlila, przyprowadzilem sie tutaj, poniewaz uwazam ze Ameryka jest cudownym miejscem na spelnianie swych marzen, mam wlasne biuro, na dzien dziisejszy moge z pewnoscia powiedziec ze jestem szczesliwy

*poczestowal sie ciasteczkiem i wypil kawe*

-ach, zasiedzialem sie *wstal z sofy* dziekuje za mila rozmowe i za odkrycie tajemnicy *usmiechnal sie szeroko do Bree* tak wiec bede czekac, kiedy panstwo przyjdziecie do mnie zobaczyc jak sie urzadzilem. *dochodzi do drzwi*

- do widzenia! *powiedzial, czul, ze razem z Bree beda miec wiele tematow do rozmow, jednym z nich, na pewno bylyby kwiaty*

[wychodzi charles]

Tarantino

[wchodzi andrew] *widzi mame sprzatajaca filizanki, ciasteczka i Danielle zafascynawana, lecz Andrew nie wiedzial kim.*
- Oo. Andrew *powiedziala Bree i przytulila syna*
- Hej mamo *odpowiedzial* gdzie jest tata? *zapytal, poszedl do kuchni po jablko i wrocil jedzac je, usiadl na sofie*

candace

- Kurde no, poszedł już - wymamrotała zawiedziona Danielle, - Mamo, kiedy wpadniemy do pana Charlesa? Muszę sie przygotować Smile

- zapytała.

Q.m.c

-Tata...w pracy-odpowiedziała krotko -a co do naszego sasiada-spojrzała na Danielle-to masz jeszcze duzo czasu na przygotowanie sie,bo narazie sie tam nie wybieramy...pozatym musiałabym upiec bułeczki...

Tarantino

*andrew wlacza telewizor i kladzie nogi na stoliku, na ktorym przed chwila stala kawa i ciasteczka*

candace

- Andrew suń dupe, też sobie oglądnę. (ale kulturka xd)

Tarantino

*Andrew z ogromnym lenistwem posuwa sie*

Q.m.c

Bree nagle "zalała krew" ( xD )
-Andrew!-krzykneła- zabierz nogi ze stolika-Danielle wyrazaj sie inaczej!

Tarantino

*Andrew zrobil ta sama mine co zawsze robi w takich sytuacjach i z zażenowaniem zabiera nogi. Po chwili pomyslal, ze zle zrobil sluchajac matki i wyszedl z salonu. Matka zmierzyla go takim samym wzrokiem jak zawsze to robi*

candace

- okej, okej - Danielle nic sobie nie robiła z tej sytuacji, rozsiadła sie wygodnie i zlapala za pilot oraz przełączyła na jakis program o modzie Wink

Granmor

[wchodzi Patrick]

Podchodzi do drzwi idealnego domu, przechodząc przez idealny ogródek. Puka.

candace

Danielle wyłącza telewizor i podekscytowana, z nadzieją, że to Charles podbiega i otwiera drzwi.
- Yyyy, Dzień dobry? - mówi zmieszana do gościa.

Tarantino

andrew zaczyna grac w playstation w ta sama gre co zawsze gre. (czyt. ta co gral razem z justinem). jest kompletnie zdekoncentrowany, w domu cisza tylko slychac wypowiedzi modelek i projektantow-gejow z telewizora na dole.*

Granmor

Patrick zmierzył wzrokiem Danielle.-Czesc.. zastałem może Twoją mamę? - spytał, nawet się nie pzedstawiając.

candace

- Aaaa, przepraszam. Pan kto?

Granmor

-Patrick Hadley, sąsiad. - rzekł mężczyzna.

candace

- Fajnie. Niech pan wejdzie, mama za chwile przyjdzie. - Danielle otworzyla drzwi i wpuścila pana Hadley'a do domu.

Granmor

Patrick wszedł do środka, lekko zdziwiony faktem nierozpoznania. W końcu jego zespół rozpadł sie dopiero rok temu, nie myśląc jednak o tym łuże, poczekał na gospodynię.

Tarantino

*Andrew krzyczy z gory niemilym tonem*
- Kogo wpuscilas Danielle?!