Dom Paula Salvatore

Kamila

- A dziecko ? - powiedziała do kobiety z wyrzutem.

Granmor

-Ma ojca. - odpowiedziała bez uśmiechu.

Kamila

- I dopiero wtedy dowie się on, jak umarła jego była żona ? To, to.. - przerwała, bo nie mogła znaleźć odpowiedniego słowa. Może Jennifer jej pomoże ?

candace

- .. straszne. - bo tylko to jej przyszło na myśl. - Przecież bliscy mają prawo wiedzieć o chorobie pani Kane. Nawet powinni. Wyobraża sobie pani jaki to będzie dla nich szok, gdy dowiedzą sie o tym wszystkim dopiero po śmierci Lisy? To nieludzkie. A to, że dziecko ma ojca, nie znaczy, że już wszystko jest w porządku i nikt nie musi o tym wiedzieć. To jest nie fair, nie widzi tego pani? - fju, fju, ale sie rozgadała. Można to jakos rozłożyć w czasie, bo mnie nie było wcześniej ^^

Kamila

/A to one mają jeszcze tego dnia się włamać do szpitala po tę kartę, czy już nie, bo niańka powiedziała im, że Lisa jest chora na stwardnienie rozsiane ?

candace

/ja nie wiem czy to pytanie do mnie xd ale myślę, że tak? kończymy to narracją i przenosimy je tam, czy jak? co robimy?

Granmor

/środek dnia jest! musicie conajmniej poczekać na wieczór Very Happy

/

candace

/yep, czekamy na wieczór ;D

Kamila

/wiem, wiem, ale co z nimi robimy ? bo ja nie mam zbytnio pomysłu, więc może wyszły ? jeśli tak, to zacznij gdzieś

candace

[Przyszły Bella i Jennifer]

- Hej, Jack się o Ciebie tak strasznie troszczy i boi, że Cię straci, że rozkazuje Ci się z nim natychmiast pogodzić. - powiedziała to jak szły w strone domu Kane i wyszczerzyła się do Belli. No i nie mówiła to tak całkiem na poważnie, to znaczy ton miała taki normalny, jakby żartowała trochę.

Naomi/Missy

[wchodzi Jack]
Szybko je dogonił Very Happy

. - Pomogę wam i obronię w razie potrzeby. - i wyszczerz Very Happy

.

candace

Przestraszyła się go trochę XD
- A masz pistolet? - zaśmiała się, bo jak on ma je niby obronić. xd

Kamila

A ona tylko spojrzała na niego. Na krótko. Zapukała do drzwi.

candace

Poprawiła włosy po raz enty dzisiaj i czekała aż ktoś otworzy.

Granmor

No i otworzyła, Lisa. Cała i zdrowa. -O, to Wy. - powiedziała z uśmiechem.

candace

- Oł, łał, Lisa. Cześć. Wszystko w porządku? Jesteś cała? - wypaliła na samo dżem dobry i była zdziwiona. A nawet pewna, że ten facet po prostu je wrobił.

Naomi/Missy

On tylko pokręcił głową, kiwnął na cześć, czy coś w tym rodzaju.

Granmor

Kane uśmiechnęła się podnosząc delikanie jedną brew.-Wszystko jest ok, dlaczego pytasz? - zapytała po chwili.

candace

- Nie... po prostu. Chciałybyśmy z Tobą porozmawiać. - zrobiła jeden z tych swoich miłych uśmiechów i jak Lisa ich wpuściła, to weszła do środka.

Granmor

-Więc wejdźcie. - odparła otwierając szerzej drzwi. -Zaraz zrobię kawę.

Naomi/Missy

Weszli do środka. - Za kawę chyba podziękujemy. Dziewczyny, streszczajcie się. - powiedział ponaglając kobiety, które z nim przybyły.

candace

- Tak, tak, ja też podziąkuję za kawę. - w ogóle jakaś taka rozkojarzopna się zrobiła i znowu przeczesała wlosy palcami. - Chodzi o to, że ... rozmawiałyśmy dzisiaj rano z jakiś facetem... który twierdził, że jest pod pani oknem i ma zamiar... to znaczy chce.. panią zabić. - przełknęła ślinę i czekała na reakcje Lisy.

Granmor

Lisa spojrzała na nią zdziwiona. Przeniosła wzrok na jej koleżankę. Zaśmiała się głośno. -Dobry żart, serio.

candace

Zrobiła mega poważną mine i zirytowała sie jak w kreskówkach.
- Nie żartuję. Inaczej by nas tutaj nie było. - chwila ciszy - Zresztą chciałyśmy tylko panią ostrzec. - wzruszyła ramionami i podniosła się z tego na czym siedziała. Bo ona już się nawet przedtem gdzieś usadowiła, tak.

Granmor

-Hehe, yeah, sure. - powiedziała takim tonem jakby jeszcze się miała śmiać. -Dzięki, tak w ogóle.