Dom Paula Salvatore

candace

Machnęła ręką. - Nie ma za co. Miło było. Do widzenia. - powedziała to z sztucznym uśmiechem na ustach i wyszla. A co będzie tu siedzieć. Nie wiem jak z resztą, ale Jennifer była zła xd

[poszła w cholerę]

Naomi/Missy

Zakładam, że Bella szła już do pyskówki, czy czegoś, ale Jack ją wyprowadził.
[wychodzą i oni]
Gdzie tera jest Jennifer ?

candace

/powiedzmy, że chodzi sobie po Przecznicy i kopie kamienie xd

Granmor

Lisa podeszła do okna i tak wyglądała przez nie krzyżując dłonie. Stała tak krótką chwilę po czym spojrzała na trawę na której widziała..... świeże ślady butów. Dokładnie to traperów. Odwróciła się szybko.
-Mary!
Niania zeszła z piętra posłusznie. -Tak, Pani Kane?
-Dzwoń do Edie Britt, czas sprzedać dom. Wyjeżdżamy.
-Myśli Pani...
-Coś się dzieje, jeszcze nie wiem co ale wolę nie być tutaj gdy postanowi wejść do domu. - odpowiedziała wymijając nianię, weszła po schodach i zamknęła się w swoim pokoju.

Granmor

Lisa podniosła słuchawkę telefonu po czym spojrzała na swoje biurko. Znajdowała się na niej mała szklana figurka przedstawiająca Amorka.
Wybrała numer Jennifer bo powiedzmy kiedyś ta go jej podała.
-Hej, tu Lisa. Myślę że jednak możecie mieć rację co do tego....telefonu. Wpadnijcie jak najszybciej. - wiedziała że to koniec. Zawsze tak zapowiadał swoje przyjście. Amorkiem. [ XDDDDDDDDDDDDDDDDDDD]

candace

Wpadła tutaj jak piorun. Tzn jak były otwarte drzwi. A jak nie były to zapukała, zadzwoniła albo nie wiem.
W każdym razie.
- Co się stało, że zmieniłaś zdanie? Zostawił jakieś ślady? - zaczęła ją wypytywać.

Granmor

Pokazała jej amorka. -To jest zapowiedź, że przyjdzie. - oznajmiła chłodnym tonem. Było jej już po prostu wszystko jedno.

candace

Zrobiła poważną minę bo i sprawa była poważna.
- Chyba powinnaś się gdzieś schować, ten gość jest naprawdę niebezpieczny. I zawiadomić policję i ... tak ukryć się. - nawet sie w tym poplątała. blablabla.

Granmor

-Jeżeli zawiadomię policję, to ja pójdę siedzieć. Nie on. - odpowiedziała z takim ironicznym usmiechem.

candace

Przygryzła wargę. - No to ... ukryć się?- powtórzyła to co wcześniej mówiła i zaczęła sie już denerwować. - No chyba, że chcesz z nim walczyć. Kimkolwiek jest. - przewróciła oczami

Granmor

-Mnie już wszystko jedno. Śmierć za śmierć. - powiedziała wzruszając ramionami.

candace

- Śmierć za śmierć? - potrząsnęła głową. - Chyba nie rozumiem. - spojrzała na nią taka zdziwiona. - Ale znając twoją tajemniczość, będę miała niezłe widowisko jak wparuje tutaj ten ktoś. - oh, jej to już było teraz wszystko jedno. Będzie musiała raczej uważać na swój tyłek, a nie.

Granmor

-Wytłumaczyć po kolei? - zapytała z uśmiechem.

candace

- Ou, byłoby miło. - odpowiedziała tak .. nijako.

Granmor

-Żeby zrozumieć całą tą historię, muszę wrócić do początku mojego małżeństwa. Kiedy pomogłam Patrickowi Hadley'owi i myślałam że to był koniec. - powiedziała z delikatnym uśmiechem. -Pięć miesięcy później, byłam w ciąży. Wszystko było jak w bajce aż podczas jednej z wizyt kontrolnych.....

*flashback, szpital - Mediolan*

Lisa spojrzała na lekarza, nie potrafiła wydusić ani jednego słowa. Nawet sylaby.
-Stwardnienie rozsiane? - odpowiedziała pytaniem. -A co jeśli?
-Tak, możliwe że dziecko je odziedziczy.

*koniec*

-Ta myśl nie pozwalała mi spać. Mój mąż mówił że może wszystko się ułoży, ale ja wiedziałam jak będzie. Pech mnie prześladuje od samego początku. W końcu urodziłam i moje obawy się potwierdziły.. Postanowiłam. - tutaj Lisa przerwała, była już bliska płaczu. -Zabiłam go. Zabiłam mojego syna i podmieniłam z dzieckiem obok. To nie jest moje dziecko, a teraz jego ojciec chce się zemścić za to wszystko. Myślał że on nie żyje.. zabiłam poniekąd jego dziecko zabierając je.... on mi nie wybaczy tego..

candace

Przełknęła ślinę i ją trochę zatkało.
- Lisa... po prostu... brak mi słów. - wydusiła z siebie i nie wiedziała co powiedziec naprawdę, bo to smutne było.
- Musisz się bronić, on nie może Cię zabić to ... w pewnym sensie ... zrozumiałe co zrobiłaś. Bałaś się... i twoje dziecko... boże. - no raczej tak nie myślała i w ogóle słabe pocieszenie, ale ona taka już jest xd

Granmor

-Zawsze mnie znajduje, jak pieprzony anioł śmierci. - zaśmiała się nerwowo.

candace

Westchnęła i rozejrzała sie po pokoju czy są gdzieś w pobliżu jakieś ostre narzędzia etc.

Granmor

Nagle poczuła ogromny chłód, wzdrygnęła się cała. XDDDDDDDDDDDD

candace

A ona pomyślała, że to dementorzy *.*
Zaczęła nerwowo przekręcać pierścionek na palcu.

Granmor

Car, zadaj to pytanie, proszem. *.*
Lisa chwyciła się za pierś. To było dziwne.

candace

jestem zdezorientowana *.* jennifer też.
- co jest?

Granmor

-Nic, poczułam dziwny chłód. Mary?! - nagle ktoś strzelił w frontowe drzwi. Ze strzelby. By było shaxowo i łub wielkie.

candace

Przestraszyła się i spojrzała w strone drzwi. Oho, zaczyna się.

Granmor

-Czekaj! Porozmawiajmy! - wrzasnęła Lisa. Ale koleś już wymierzył w Lisę i strzelił z tej strzelby.Lisa przebiła ścianę działową, złamała kark i się wykrwawia. Potem pojawiła się Mary na schodach i podbiegł pod nie i strzelił. Mary wyleciała przez szybę która była za nią. No i tak się stało że niedaleko stała Jen. To wyrzucił strzelbę, wyciągnął pistolet i strzelił jej w ramie. Rehabilitacja i tak pewna. xD -Powiedz innym że to koniec. - wyszedł z domu tak robiąc śmiesznie pistoletem jak Lara Croft w filmie jak go chowała.