Dom Bree van de Kamp

Future Lover

Edie przejęła inicjatywę i przesunęła laptopa w swoją stronę. Włączyła tam google etc.
-Wiec, jak się nazywa ten dziwak?

Sahem

Powiedzmy, że się dowiedziała. W końcu ani jej się on nie przedstawił, ani ona nie zapytała. Głupio jednak, żeby do tej pory nie wiedziała.
- Jones - Karen McCluskey była największą i najstarszą w okolicy plotkarą, stąd też wiedziała jak ten doktorek ma na nazwisko.

Future Lover

Wystukała wszystko według poleceń Bree.
-Wygląda na to, że trafiłaś na jakąś szychę.-Powiedziała patrząc na Bree takim poważnym wzrokiem. Poważny wyraz twarzy miała, o. Przesunęła ekran laptopa w jej stronę.
-Poważny doktor, kilkanaście artykułów na koncie.. I jedna książka.

Sahem

Czytała to wszystko z niedowierzaniem.
- Poważny doktor? - zapytała chyba bardziej siebie - Stwierdziłabym, że to w najlepszym przypadku dziwak, którego od pobytu w więzieniu dzieli tylko cienka granica - postanowiła kliknąć w jakiś odnośnik.

Future Lover

[narracja]Napisane było tam, iż doktor David Jones specjalizuje się w neurologii i napisał książke o swoich pomysłach na usprawnienie zabiegu lobotomii.[/narracja]
Edie była troche zazdrosna. Przecież to nią powinien zainteresować się ten doktor!
-Może to jakiś twój znajomy...-Miała na mysli oczywiście pobyt Bree w szpitalu psychiatrycznym, ale nie powiedziała tego dosłownie. Pewnie specjalnie.

Sahem

- Znajomy? - początkowo nie załapała aluzji, ale gdy już to zrobiła... - Nie, z całą pewnością - odparła spokojnie - Gdyby pracował w Fairview znałabym go - a przynajmniej Rex wspomniałby coś o sławnym neurologu.

Future Lover

Kiwnęła głową. No cóż, Bree widocznie na prawde nie kojarzyła tego typa. Jaka szkoda...
-Trzeba będzie mu się przyjrzeć...-Trzeba będzie zawiadomić wszystkie plotkary.

Sahem

- Proponowałabym zaprosić dziewczyny na pokera - dawno tego nie robiły, oj dawno - Będziemy wtedy mogły dokładnie tę sprawę omówić - ta, w tej chwili aktywne desperatki to Edie i Bree. Czyli dużo więcej nie obgadają.

Future Lover

/no właśnie i tak łyso jest. może ktoś by wziął Gabrielle chociaż? albo Lyn?

-Świetny pomysł. Dawno nie widziałam porażki Susan Mayer, a ten widok zawsze poprawiał mi humor.-Uśmiechnęła się złośliwie. Jeżeli chodzi o pokera, to Susan zawsze przegrywała z Edie.

Sahem

- Edie! - skarciła ją, chociaż na jej twarzy pojawił się niewielki uśmieszek.
Każdy kiedyś śmiał się z Susan. Taka jest prawda i nikt tego nie ukryje. Nawet Bree Van De Kamp.

Future Lover

-No dobrze, dobrze....-Spojrzała na zegarek.
-O. Czas na ploteczki już minął. Musze jeszcze wpaść do firmy.-Wstała. Jej potrzeba została zaspokojona, więc spokojnie mogła odejść.

Sahem

Nie planowała jej zatrzymywać. Może, gdyby była to któraś z jej przyjaciółek zaproponowałaby jeszcze herbatkę, ale to była Edie.
- Dam ci znać, gdy już umówimy się na tego pokera - nieeleganckie byłoby niezaproszenie jej na to spotkanie, gdy już o nim wie.

Future Lover

-A więc do usłyszenia.-Chciała coś tam mruknąć o zimnym cyborgu ale sobie darowała. Wyszła z wysoko podniesioną głową (czyli jak zwykle).
[Wychodzi]

Sahem

Pożegnała się, zamknęła za nią drzwi i zabrała się za doprowadzenie salonu do stanu sprzed tego spotkania. Czyli idealnie czystego.
Gdy już się z tym uporała usiadła w fotelu z filiżanką herbaty w ręku i zaczęła oglądać swoje zdjęcia. Trochę to narcystyczne, ale musiała wybrać najlepsze na okładkę książki.

Sahem

Od samego rana piekła muffinki.
Widziała, że jakaś kobieta wprowadziła się do tego zrujnowanego domu na przedmieściach.
Zdecydowanie do najbogatszych nie należała, ale w końcu Bóg nie pozwala na ocenianie ludzi po pozorach, więc Bree postanowiła jako dobra sąsiadka przywitać nieznajomą, czy też nieznajomych.
Wyszła z domu z koszyczkiem w rękach.

[wychodzi]

Sahem

Obudziła się.
Orsona już nie było, więc stwierdziła, że wyszedł do pracy.
Pracy, której nie miał, ale o tym Bree jeszcze nie wiedziała.
Zeszła do kuchni w szlafroku, po czym nalała sobie kawy z ekspresu, którą zaparzył zapewne Orson.

Granmor

Nico podeszła do białych drzwi i puka.

Sahem

Trzeba dodać, że drzwi te były śnieżnobiałe. Bree myła je dwa dni temu specjalną mieszanką środków czyszczących.
Podeszła do drzwi, by je otworzyć.
- Hi - przywitała się.

Granmor

[ znają się? xD Bo w sumie nie wiem]

Nico zmierzyła wzrokiem Bree, zawsze jak ją widziała - ta była ubrana w sposób nienaganny. Mimowolnie spojrzała na swój dekolt i jakąś tam skórzaną kurtkę na koszulce w paski. -Bonjour. uśmiechnęła się delikatnie.

Sahem

/nie wiem, powiedzmy, ze tak. Bree zna duuuuzo ludzi xP

- Może wejdziesz do środka? - zaproponowała. W końcu nie będą stały w progu.

Granmor

-Oui, dzięki. przekroczyła próg domu z uśmiechem. Wnętrze domu Bree za każdym razem też ją olśniewało. xD- Więc... jak się, trzymasz? - zapytała marszcząc brwi. No bo co prawda też popyta o Ghostface'a - ale w formie śledczej a nie że już coś tam pisze. xD

Sahem

- Nadal nie mogę w to uwierzyć, że kogoś znów na naszej ulicy zabito... - westchnęła. A tak naprawdę to była w głębokim szoku, bo zabito jej przyjaciółkę.

Granmor

Nico westchnęła i spojrzała za jakieś okno. -Powiem Ci, że mimo tego że często zajmuję się dziennikarstwem śledczym - to z takim czymś spotykam się pierwszy raz. - no bo Nico jest znana z ścigania jakiś gangów i takich tam. Morderstwa? To nie w stylu Broken Sword. xD

Sahem

- Niestety, w Fairview mamy z takimi przypadkami aż za dużo do czynienia - spojrzała na sąsiadkę - Napijesz się czegoś? - to pytanie całkowicie odbiegało od tematu, ale dobrze jest czasem zapomnieć o krwawym zabójstwie.

Granmor

-Oui, herbaty. Dziękuję. - uśmiechnęła się pod nosem. -Wiem z policyjnych źródeł, że jej córka też została zamordowana. To może być powtórka z Hadley'a. - no bo jeszcze w sumie nie wiedzą że koleś wygląda tak samo xD