Dom Bree van de Kamp

Sahem

- Wezmę tylko rewolwer - odparła odstawiając swoją filiżankę. Chwilę później była już na piętrze i wyciągała z szafy jeden ze swoich rewolwerów.
- Możemy iść - stwierdziła, gdy już była z powrotem.

Granmor

Nico uśmiechnęła się takim uśmiechem pt "that's my girl". -Świetnie. spojrzała na drzwi frontowe i udała się na zewnątrz. Poczeka aż Bree sobie zamknie dom. Teraz raczej to robią XDDD.

Sahem

Zamknęła za sobą drzwi i ruszyły w kierunku miejsca zbrodni.
Wzięła klucze od tylnego wejścia.

[wychodzą]

Sahem

[wchodzą: Bree i Nico]

Bree była nieco roztrzęsiona. W końcu jeszcze pięć minut temu psychiczny morderca chciał rzucić się na nią z nożem.
Weszły razem do domu.

Granmor

Nico rozejrzała się. -Dzwoń, a ja się upewnię że wszystkie okna i drzwi są zamknięte. - no i na początek, zamknęła te drzwi którymi weszły. No i tam obojętnie które to, po prostu zamknęła. A jak już chodziła po tych innych pokojach to krzyknęła. -Z samego rana, musimy zrobić to spotkanie. Tak się nie da żyć, cholera jasna.

Sahem

Sięgnęła po telefon stacjonarny.
- 911? Był napad na Wisteria Lane - w słuchawce można było wyłapać westchnięcie odbierającego zgłoszenie w typie "Co? Znowu..." - Zostałyśmy zaatakowane przez nożownika w... - no i w tym momencie zdała sobie sprawę z tego, że teoretycznie włamały się na miejsce zbrodni - Zostałyśmy zaatakowane - powtórzyła już bez podawania miejsca zdarzenia.

Granmor

-Zaraz będziemy miss, proszę nigdzie nie wychodzić.

Nico po jakiś kilku minutach wróciła, no bo tak wyszło. -I jak? - zapytała odgarniając swoje pofarbowane na granatowe włosy.

MrSiM

Orson podchodzi do Bree i widzi, że coś się stało
- Cześć kochanie, co ci jest? - zapytał z ciekawości

Sahem

- Zaraz tu przyjadą - odparła odkładając słuchawkę. Gdyby nie była leczącą się alkoholiczką, to właśnie nalewałaby sobie wino.
- Napadł nas ten zwyrodnialec - spojrzała na Orsona uśmiechając się do niego z ulgą - Ale już wszystko dobrze

MrSiM

Orson przytula Bree i mówi do niej
- Co za drań, jak go tylko dorwę to go zabiję, a wiadomo już coś o tym patrolu?

Granmor

Nico Orson wydawał się fajny, -Z samego rana je ustalimy.

MrSiM

- A wszyscy są już poinformowani? bo ostatnio wprowadzili się nowi sąsiedzi i tych też trzeba by było ostrzec

Sahem

Poczuła się bezpieczna w ramionach męża. Naprawdę bezpieczna. Szybko jednak przypomniała sobie, że gdzieś tam chodzi morderca.
- Mógłbyś to zrobić? - poprosiła Orsona - Ja zajmę się przygotowaniem wszystkiego - westchnęła. Ten cały napad dodał jej siły. Była zdeterminowana. Przerażenie ustąpiło miejsca niezmiernej chęci zamknięcia za kratkami tego psychopaty.

MrSiM

- Dobra, to ja lecę szybko ostrzec tych sąsiadów, bo każda sekunda może zbliżyć do kolejnej śmierci

[Orson wychodzi]

Granmor

-Taki mari, to skarb Bree. - uśmiechnęła się delikatnie.

Sahem

- Wiem o tym - odparła wyglądając jeszcze na odchodzącego Orsona - Trzeba zebrać osoby z zezwoleniem na broń

Granmor

Nico pokiwała głową, brzmiało rozsądnie. -Myślisz że dużo jest takich osób?

Sahem

Na Wisteria Lane pozwolenie na broń miał chyba tylko Mike. A przynajmniej tylko o jego pozwoleniu wiedziała.
Możliwe, że Edie miała gdzieś schowaną strzelbę. W końcu nie możliwe jest odpędzenie tych wszystkich natrętnych kochanków tylko za pomocą patelni...
- Nie będzie ich wiele - odpowiedziała wyraźnie niezadowolona.

Granmor

-Grunt że będziemy mogli jakkolwiek strzec ulicy, do momentu przybycia ewentualnej policji. Broń robi huk... huk zwróci uwagę innych i ktoś zadzwoni na policję. - tak jej się przynajmniej wydawało, że Ghostface jest sam, a ich współpraca może się okazać jednak sporą przewagą.

Sahem

Uśmiechnęła się lekko słysząc fragment o huku.
- Nie zamierzam używać broni do robienia huku - odparła spokojnie - Ja go po prostu zastrzelę

Granmor

-Mon dieu, jesteś do tego... zdolna? - zrobiła wielkie oczy. Była w sumie pod wrażeniem, ona chociaż bywała w różnych opresjach nigdy nikogo nie zabiła.

Sahem

Bree Hodge w obronie rodziny zrobiłaby wiele. Zatuszowanie wypadku samochodowego, w którym ginie matka sąsiada także się w to wlicza.
- Do zabójstwa? - spojrzała na Nico - Nie - odparła po chwili - Nie twierdzę jednak, że w obronie rodziny nie byłabym gotowa naruszyć własne bezpieczeństwo

MrSiM

Przychodzi Orson

- Już jestem, byłem w paru domach i mam jedną ważną informację. James Times, to ten co ma ten wielgachny dom, w piątek urządza imprezę i zaprasza wszystkich, a to oznacza, że i morderca może tam też być

Sahem

Rzuciła Nico wymowne spojrzenie, które prosiło, by rozmowa, którą przed chwilą przeprowadziły została między nimi dwiema.
- Dobrze, że już jesteś - uśmiechnęła się do męża.
- Przyjęcie? - spojrzała na niego zaskoczona - Nigdzie się nie wybieramy - stwierdziła stanowczo. Nie miała w tej chwili ochoty zawracać sobie głowy nowymi sąsiadami.
- Zwłaszcza, że może się właśnie pojawić tam morderca - to był jej ostateczny argument, niepodlegający dyskusji.

MrSiM

- No właśnie, też miałem to na myśli, ale możemy zadzwonić po specjalne służby, żeby obserwowali w krzakach czy nie idzie ktoś podejrzany - powiedział pierwszy pomysł jaki wpadł mu do głowy