Dom Bree van de Kamp

Granmor

[siostry Halliwell nie zauważają wybryków zaufanych towarzyszy xD. Co nie oznacza bezprawia, o nie XP]

Viktor

W tym momencie Ruth zwątpiła czy jej plan się powiedzie, przez chwilę chciała odpuścić ale stwierdziła że spróbuje po raz ostatni - Opakowanie od moich lekarstw jest za duże i przez to nieporęczne. Zawsze mam przy sobie dwie tabletki które nosze w chusteczce w kieszeni. oznajmiła patrząc wrogo na Andrew i Bree - No cóż... rozumiem stara schorowana sąsiadka to tylko problem, lepiej żeby umarła samotnie w swoim domu... po co się nią zajmować choćby prze chwilkę... powiedziała patrząc Bree prosto w oczy - W takim razie na mnie już pora. stwierdziła powoli wstając z kanapy - Bree tylko nie zdziw się że ludzie o tobie plotkują, w końcu nie pomogłaś starszej osobie, wręczy wykopałaś mnie za drzwi, a ja proszę o tak niewiele... o chwilę odpoczynku i zainteresowania... o nie znów nie mogę chodzić! Słabnę! No trudno najwyżej padnę przed waszym domem i poproszę kogoś innego o pomoc poczym opowiem mu jak mnie tu potraktowano. powiedziała robiąc głęboki oddech jakby miała zacząć się dusić

miss.

Plotkują? - jakoś nie specjalniechciała żeby o niej plotkowano bo wiele rzeczy mogłoby się wydać - - A co takiego ciekawego mówią?

Viktor

- Wiele rzeczy... mieszkam tu tydzień i już dużo słyszałam, a pomyśl co się będzie działo gdy ja powiem innym jak mnie potraktowałaś, ludzie zaczną się bardziej tobą interesować... zaczną cię obserwować i oceniać. Muszę chwilkę odsapnąć! powiedziała opierając się na Andrew - Taki silny chłopiec jak ty na pewno pomoże mi i zaniesie mnie gdzieś gdzie będę mogła odpocząć... zrobisz dobry uczynek. stwierdziła padając mu w ramiona i kurczowo się jego trzymając - A może odkupisz swoje grzechy robiąc mi masaż moich obolałych stóp? szepnęła mu do ucha

Arno

Andrew przez chwilę zrobiło się niedobrze; nie chciał by Ruth coś się stało ( OCZYWIŚCIE Z JEGO WINY ); więc zdjął ją z siebie i usadził na sofie. - Jakie grzechy? - spytał z ironią i krzywym uśmiechem na twarzy; jak myślał o tych stopach to o mało nie zwymiotował.

Viktor

- Różne, wszyscy jakieś popełniają. odpowiedziała krótko po czym przyszły jej do głowy trzy nowe pomysły zatrucia życia Bree, uznała więc że jej wizyta jest w tej chwili niepotrzebna - Tabletki wreszcie zaczęły działać! Już czuję się lepiej. stwierdziła wstając z kanapy - Do zobaczenia Bree, żegnaj Andrew. powiedziała podchodząc do chłopaka a następnie całując go w oba policzki i czoło zostawiła na twarzy Andrew trzy duże czerwone ślady po taniej pomadce z promocji
[Ruth wychodzi]

miss.

Bree zamkneła za Ruth drzwi.
- Ta kobieta jest straszna...

candace

Danielle zeszła sobie na dół i idąc do kuchni po jabłko zagadała do brata - Łał. Ale Cie ktoś obcałował.

Arno

- Nie chciałabyś być tak obcałowana; nawet gdybyś była lesbijką. - stwierdził i się skrzywił, po czym poszedł do kuchni zmyć te ślady i powiedział do matki :
- Zgadzam się z Tobą mamo, w 100 procentach. - i się zastanawiał - Nie wpuszczaj jej do nas do domu nigdy i tyle. - po czym podszedł do jakiegoś tam blatu w kuchni i wziął z niej jakąś młodzieżową gazetę i zaczął ją czytać, po czym dokończył swą wypowiedź - I do tego pieprzona intrygantka po menopauzie. - westchnął i się skrzywił.

candace

Dan usiadła sobie na kanapie w salonie. - To kto to taki? - i jak zawsze była bardzo dobrze poinformowana...

Sahem

[czy Andrew nie jest za bardzo uprzejmy dla matki? przeciez Bree ma go wywiezc wlasnie za to ze jest nieuprzejmy Razz

]

miss.

/ no własnie tak jakoś Xd jak narazie to Bree nie ma za co go wywieźć Xd

-Andrew! Uważaj na słowa. - skarciła go i spojrząła na Danielle - Ta sąsiadka, kórą dzisiaj do nas uprzejmie wpuściłas.

candace

- A. No całkiem miła ta starsza pani. - ugryzła jabłko

/NO CO XD/

miss.

Wcale nie jest miła. Mój ogród sam sie nie zniszczył, a jakos nie chce mi sie wierzyć, że stara Ida to zrobiła.

candace

Podniosła brew. - Eee tam. Ja tego nie kumam. Co dzisiaj na obiad?

miss.

Bree westchneła nad swoją corką, która nie wykazywała wyższego ilorazu inteligencji.
- Pieczeń. - odpowiedziała krótko i poszła do kuchni.

Arno

- Jakie słowa?! - krzyknął podirytowany - Przecież ja tylko przedstawiam fakty. - no i zaczął się kłócić z matką.

miss.

/to takie troche naciągnięte, bo w tm momencie zachowuje sie jak kobieta w ciąży - bardoz mu sie nastroje zmieniają XD

No i sie pokłócili i nie było fajnie. A jak skończyli to Bree dokończyła robić obiad.

Arno

/ no jakoś trzeba akcję POPCHNĄĆ. x D + A&Justin i wywózka = koniec zabawy na jakiś czas. Wink

/

No i Andrew trzaskając drzwiami i oknami poszedł do siebie i zaczął coś tam czytać.

candace

A Danielle wyrzuciła ogryzek jabłka i zamknęła się u siebie w pokoju.

Viktor

[wchodzą Ida i Karen]
- Pośpiesz się Ida! krzyknęła Karen dźwigając wielki karton
- Już, już... odpowiedziała Ida podchodząc do drzwi Bree ciągnąc za sobą równie wielki karton
Karen puka do drzwi.

miss.

Bree w fartuszku otwiera drzwi. Na ich nieszczeście jak tylko otworzyła drzwi można było wyczuć zapach pieczeni. no i trudno przygotowywac sucharki w fartuszku.
-Tak? - zapytała ze swoim typowym uśmiechem.

Viktor

- Cześć Bree. zaczęła Karen - Dawno Cię nie odwiedzałyśmy możemy wejść?
- Nie zajmiemy Ci dużo czasu. wtrąciła Ida

miss.

-Prosze - wpuściła je do środka i zaprowadziła do stołu. - Coś się stało?

Viktor

Ida uśmiechnęła się z litością w oczach do Bree.
- Sama nie wiem od czego mam zacząć... może mogłabyś dać nam wody, strasznie sie zmęczyłyśmy taszcząc to wszystko. powiedziała wskazując na dwa duże kartony
- Mogłabyś jeszcze uchylić okno? Strasznie się zgrzałam...