Dom Shannon Rutherford

Viktor

- Biedna ta Bree, związała się kimś takim... powiedziała kręcąc głową

Sahem

- Nie znam jej... - mruknęła - Będziemy musiały ją odwiedzić - uśmiechnęła się znacząco.

Viktor

- No jasne, mogę was poznać. stwierdziła patrząc z uśmiechem na Shannon

Sahem

- Może w przyszłym tygodniu? - zaproponowała głaszcząc jednocześnie psiaka - Może pójdziesz z nami? - spojrzała na Grace pytająco.
- Z przyjemnością - uśmiechnęła się i znów ugryzła kawałek piernikowego ludzika.

Viktor

- No dobrze, jesteśmy umówione. oznajmiła zadowolona i zamyśliła się na chwilkę - Ciekawe jak sobie radzi biedna Karen, biedaczka rozchorowała się dzisiaj rano. burknęła pod nosem

Sahem

- Karen jest chora? - no... w tym wieku to chyba nic dziwnego, ale udawała, że się przejmuje.

Viktor

- Coś jej zaszkodziło i biedaczka osłabła. powiedziała biorąc piernika

Sahem

- To przez te świąteczne potrawy - odpowiedziała troskliwym głosem. Cała ta troskliwość była wprawdzie udawana, ale...

- Ale ma się już lepiej, prawda? - Grace troskliwości udawać nie musiała.

Viktor

- Tak, powiedzmy że "zeszło" to z niej. odpowiedziała jedząc pierniczka - Masz bardzo ładną bluzkę. stwierdziła dotykając ręką bluzki Grace - Fajny materiał.

Sahem

Uśmiechnęła się.
- Dzięki - ugryzła ciasteczko - Lubię taki materiał - dodała po chwili.

Viktor

- No dobra, muszę już iść, Grace wpadnij do mnie koniecznie, musisz poznać moje koleżanki. powiedziała żegnając się z Shannon i Grace

[wychodzi Ida]

Sahem

Zostały same.
- Całkiem miła ta Ida - uśmiechnęła się wstając.
- Tak sądzisz? - spojrzała na Grace.
Przytaknęła tylko. Ruszyła do kuchni.
- Powinnyśmy zacząć przygotowywać indyka. Taki piec może się kilka godzin

Sahem

PRZESKOK

Obudziła się. Ach... Jak ona lubiła, kiedy Grace była w domu. Nie musiała się dosłownie niczym martwić...
Nagle poczuła coś mokrego na policzku.
- Vincent... - otworzyła oczy uśmiechając się i głaszcząc psiaka.

A Grace robiła śniadanie, jak co dzień. Dzisiaj gofry...

Sahem

Zjadły śniadanie i postanowiły, że przejadą się do miasta. A taki babski wypad do centrum...

[wychodzi: Shannon i Grace]

Sahem

PRZESKOK

Shannon wstała dzisiaj dość wcześnie. Ktoś mógłby pomyśleć, że całkowicie zapomniała o tym, po co tu przyjechała. Ale nie... Wstała wcześniej, by móc "popracować".

Grace zrobiła śniadanie dla Shannon, bo wiedziała, że sama nie zrobi go sobie.
W końcu ubrała się i wyszła.

[wychodzi: Grace]

Sahem

[wchodzi: Grace]

Weszła do domu i chwilę później zaczęła się ubierać, i szykować na ślub.
- Idziemy? - no i wyszły.

[wychodzi: Shannon i Grace]

Sahem

A Shannon spało się dzisiaj wyjątkowo dobrze. Była z siebie zadowolona i nawet zaplamiona sukienka nie mogła jej popsuć zabawy.

Sahem

Grace postanowiła wyjść na zakupy, bo prawdę mówiąc nie bardzo było z czego zrobić śniadanie...

[wychodzi: Grace]

Shannon siedziała w swoim pokoju, na łóżku i szukała czegoś na laptopie.

Viktor

[wchodzi Juan]

Podszedł do pierwszego lepszego domu i zapukał do drzwi.

Sahem

Nie miała czasu się ubrać, więc zarzuciła zwiewny szlafroczek i podeszła do drzwi. Otworzyła je. [pamiętasz scenę z Monique, gdy otwierała drzwi Mike'owi w noc swojej śmierci? xD].
- Mogę w czymś pomóc? - uśmiechnęła się lekko.

Viktor

/tak xDD /

- O przepraszam... chyba przyszedłem nie w porę... -ona pobudziła jego latynoską krew xDDD

Sahem

- Nie w porę? - zdziwiła się lekko - Och! - westchnęła teatralnie zasłaniając się szlafroczkiem - Ale proszę wejść - uśmiechnęła się zapraszając go skinieniem dłoni do środka.

Viktor

Oczywiście wszedł do środka z uśmiechem na twarzy
- Nazywam się Juan Peterson, dzisiaj się wprowadziłem i chciałem poznać nowych sąsiadów. -powiedział przyglądając się Shannon

Sahem

- I szczęśliwym trafem trafił pan na mój dom - uśmiechnęła się kończąc za niego - Napijesz się czegoś?

Viktor

- Z przyjemnością, a jak się nazywasz?- bo chyba jeszcze nie wiedział xD