Dom Addison Montgomery

Future Lover

Leżała pijana na podłodze, a synek próbował ją obudzić.

Future Lover

Wreszcie ją obudził i dostał za to po głowie jeszcze. Usiadła sobie na krześle jakimś i se siedzi uśmiechnięta od ucha do ucha. Ha. Bo ją bawiło wszystko co zue.

Future Lover

Wzięła kanister z benzyną i zaczęła oblewać wszystkie meble i w ogóle cały dom. Potem oblała siebie i chłopca.
-Czas na nas Dżeremaj.-Usiadła sobie na krześle, wyjęła zapalniczke i wiadomo tak zapaliła i upuściła. Wszystko zaczęło się palić wraz z Sarą i jej małym synkiem.

Sahem

Przyszła tu znów jako pierwsza. Niektórzy mieszkańcy jeszcze spali, ale z całą pewnością obudzi ich ryk syren strażackich...
Nie miała pojęcia, że tam w środku ktoś jest. Ale chyba nie pobiegłaby im pomóc...

Future Lover

[Wchodzi:Lena]
Przybiegła boso. Również nie zdawała sobie sprawy, że ktoś tam może być.

Granmor

[przybiegł Patrick]

Stanął sobie koło córci. -Czyj to dom? - zapytał sapiąc, już nie ta kondycja. xD

Future Lover

-Właściwie to.. Nie wiem. Myślisz, że ktoś jest w środku?-Cmoknęła Patricka w policzek i zbliżyła się do niego tak. No nie wiem czy wiadomo jak.

Granmor

-Mam nadzieję że nie. - powiedział tak zdruzgotany taką możliwością. -Przecież by krzyczał.

Future Lover

Wzruszyła ramionami i jej wzrok przeniósł się na palący budynek.

Granmor

Hadley też obserwował budynek, nie widział żadnej postaci.

miss.

Ania przybiegła. I jako jedyna się domyślała, że tam ktoś jest.
Więc krzyczała na strażaków, żeby ratowali ludzi ze środka i w ogóle się miotała. ale była na prochach to dlatego. Sama chciała tam wejść.

Gaby wyszła i stanęła przy Katherine

Granmor

Patrick zlustrował kobietę wzrokiem jak jakąś wariatkę. xD

Kamila

[wchodzi Sophie]
Taksówkarz wyrzucił ją pod tym domem, więc wkurzona wysiadła. Ale widząc ogień przestraszyła się nie na żarty. - Co tu się dzieje ? - spytała zebranych.

miss.

- Chyba widać, prawda? - rzuciła zdenerwowana. Bo w ogóle była bardzo zdenerwowana. i miała łzy w oczach.

Sahem

- Kolejny pożar... - westchnęła krzyżując dłonie na klatce piersiowej - Miejmy nadzieję, że się szybko z tym uporają - zagadała do Gaby.

miss.

- Taak. - przyjęła podobną postawę.
- to przykre... cały majątek idzie z dymem. Tutaj mieszkała ta... dziwna koieta z synem. Widzisz ich gdzieś? Chyba nie zostali w środku?

Sahem

Spojrzała na Gaby nieco z przerażonym wyrazem twarzy.
- Nie widziałam ich dzisiaj... - odparła, po czym powoli przekręciła głowę w stronę płonącego budynku. A jeżeli oni tam zostali?

miss.

Przeszył ją dreszcz i spojrzała w stronę domu, spodziewała się najgorszego.
- wisteria Lane, nie jest już taka spokojna jak kiedyś...

Sahem

- Prawda - odparła, po czym na chwilę zamilkła przyglądając się strażakom próbującym wyważyć drzwi.

miss.

Ona już teraz też milczała, obserwowała strażaków, ogień i coraz większą liczbę gapiów. Tylko to nie zmieniło się na Wisteria Lane... ciekawość ludzka i wszechobecne plotki. Jutro będzie krążyło milion historii odnośnie tego pożaru. Ale kto nie lubi plotek...

Sahem

Katherine plotki uwielbiała. Zwłaszcza te szczególnie soczyste, wyciągnięte z najbardziej strzeżonych domowych zaciszy. Cóż. Sama jednak nie lubiła, gdy o niej plotkowano...

miss.

A kto to lubi... nikt. Stała obserwowała i zastanawiała sie gdzie jest i co takiego robi reszta jej przyjaciółek. to także się ostatnio zmieniło, każda miała swoje życie i coraz mniej czasu spędzały razem. Właśnie w tej chwili postanowiła zorganizować najbliższą partię pokera u siebie.

Ania rozpaczała i czuła się winna, że to przez nią. Że wywaliła Sarę z domu. chyba, aż popełni samobójstwo.

Kamila

- Ale tam nikogo nie ma, prawda ? - zapytała jeszcze, choć wiem, że to idiotyczne pytanie było. Ja wiem, ona nie.

Sahem

- Nie wyglądają na ludzi, którzy będą mogli sobie pozwolić na kolejny dom - stwierdziła nagle. Wolała przyjąć wersję, że rodzina gdzieś wyszła i zaraz przybiegną z którejś strony przerażeni, że tracą majątek całego życia.

miss.

- miejmy nadzieję, że nie... - odpowiedziała Mandy i przytaknęła Katherine.
Ona również miałaby problem, gdyby jej dom stanął w płomieniach... całe szczęście ma przyjaciół.