Dom Shannon Rutherford

Sahem

Mark postanowił razem z żoną przejść się po ulicy. W końcu przecież coś pamięta...
Z domu wyszła wysoka blondynka i Mark. Ruszyli razem ulicą rozmawiając.

[wychodzi: Mark i jego żona]

Sahem

[wchodzą: Thomson'owie]

- Zdrzemnij się teraz - Mark wszedł do domu za Shannon - Przeżyłaś za wiele, jak na jeden dzień
Dziewczyna kiwnęła głową i ruszyła na górę, gdzie położyła się na łóżku.
Chwilę później Mark przyniósł Shannon szklankę i jakąś tabletkę.
Dziewczyna łyknęła ją i uśmiechnęła się do męża. Znów się położyła.
Mark pocałował ją w policzek, a następnie wyszedł z pokoju zamykając drzwi. Zszedł na dół.

Sahem

[przeskok]

Mark wyjechał na weekend. Długo musiała go do tego namawiać. Nie chciała być ciężarem, a czuła się coraz lepiej... Pamiętała coraz więcej...

Sahem

- Mark, nawet o tym nie myśl! Musi być poważna przyczyna, skoro odwołali wszystkie loty - Shannon rozmawiała z mężem jednocześnie zajmując się ostatnimi sprawami przygotowawczymi do tornada - Nie martw, poradzę sobie - pocieszyła męża - To do zobaczenia już po wszystkim - uśmiechnęła się żegnając. Rozłączyła się, po czym rozejrzała się po całym domu. Wszystko było już gotowe.
Nie mając nic innego do roboty postanowiła pomóc Idzie Greenberg, w końcu staruszka sama się do tornada nie przygotuje.

[wychodzi: Shannon]

Granmor

Dom został zrównany z ziemią, nie ma nic oprócz ruiny. No i porozrzucanych rzeczy.

Sahem

Shannon biegła w stronę domu, gdy zauważyła, że pędzi na nią potężny wir. Krzyknęła, ale huk trąby powietrznej zagłuszył ją. Zaczęła biec w stronę Wisteria Lane.

Sahem

[nar]Ekipa remontowa przyjechała z sąsiedniego stanu. Mark zgodził się zapłacić im podwójną stawkę, żeby tylko w jak najszybszym czasie odbudować dom.
W tej chwili prace dobiegały już ku końcowi. Elewacja zewnętrzna została już położona. Niedługo będą mogli wnosić meble.[/color]
Mark nadzorował prace osobiście. Kiedy za coś płacił lubił wiedzieć, że praca zostanie dobrze wykonana.

miss.

Alice stanęła przed drzwiami ściskając w łapce koszyczek zadzwoniła do drzwi. Na ustach miała uroczy uśmiech. Idealny obrazek, lepszy niż w filmach.

Arno

czyżby znała Marka?xP

miss.

a co cie to?

Sahem

/oj Miss, sorry kompletnie nie zauważyłem Twojego posta :wstydnis do potegi:
/powiedzmy, ze dom juz stoi, a remonty odbywaja sie we wnetrzach xP

Mark właśnie tłumaczył niejakiemu Frank'owi, że dopłaci 20%, gdy skończą przed weekendem. Fachowiec był naprawdę rad z takiego obrotu spraw, więc pogonił swoich pracowników.
Mężczyzna usłyszał dzwonek do drzwi. Początkowo wydawało mu się, że to dźwięk wiertarki, dopiero za drugim razem zszedł na dół.
- Witam, w czym mogę pomóc? - uśmiechnął się do nieznajomej.

/muszę niestety powiedzieć, że Mark nie zna kobiety, która otworzyła mu drzwi xD

miss.

biedna mała Alice musiała się naprawdę postarać, żeby wyglądać równie uroczo, niewinnie i hm... idealnie co przed chwilą.
- Witam, Alice reaser. Nie dawno się wprowadziłam, o tam. - wskazała na swój domu.
- Postanowiłam odwiedzić sąsiadów. Świeże ciasteczka podczas remontu to niej taki zły pomysł. - uśmiechnęła się i wyciągnęła koszyczek z ciasteczkami i winem przed siebie. Caaały czas uśmiechała się uroczo.

/Ależ nic się nie stało

po prostu stwierdziłam, że czas ich uruchomić XD chociaż iż w sumie nie pamiętam o co miało chodzić w tej intrydze XDDD

Sahem

/ja pamietam xD w razie czego pisz na gg. chociaz to bylo troche poplatane xP

- Mark Thomson, miło mi - uśmiechnął się - Ciasteczka? - spojrzał na koszyk - W takim razie zapraszam do ogrodu - wskazał drzwi prowadzące do ogrodu - Wewnątrz jest za duży harmider

miss.

Uśmiechnęła się i poszła za mężczyzną.
- Jeszcze prace remontowe po tornadzie?

Sahem

- Odbudowa domu - uśmiechnął się krzywo, by następnie wzdychnąć - Z domu zostało kilka desek - minęli faceta malującego ganek i kilku innych majstrów - Proszę - puścił kobietę przodem, a następnie wyszedł za nią. Usiedli na rozkładanych krzesełkach w cieniu jakiegoś drzewa.

miss.

- Było aż tak źle? - no bo jej tu nie było w czasie tornada. Gdy była pewna, że mężczyzna patrzy w jakieś inne miejsce przyglądała mu się uważnie, a w oczach miała wtedy taki dziwny... błysk. Ale za każdym razem gdy Mark patrzył w jej stronę wyglądała idealnie.

Sahem

A on niczego dziwnego nie zauważył, tylko się uśmiechał.
- Może przyniosę jakieś szklanki na to wino... - wstał od stolika - Zaraz wracam - no i wszedł do domu w poszukiwaniu czegokolwiek w czym można pić. W końcu wrócił.
- Musi mi pani wybaczyć, ale nie mam w domu niczego lepszego - postawił przed nią plastikowy kubek.

miss.

Roześmiała się.
- nie jest tak źle. I nie pani. Alice jestem. - poprawiła go z lekkim uśmiechem.

Sahem

- W takim razie napijmy się za nową znajomość - uśmiechnął się sięgając po butelkę z winem, którą szybkim ruchem odkorkował.*
Nalał napoju do kubka Alice, a następnie do swojego.

/*powiedzmy, ze byla jakos w latwy sposob do odkorkowania zakorkowana xP (maslo maslane xD)

miss.

- Tak, za nową znajomość. - uśmiechnęła jednym kącikiem ust.
- Nie wierzę, że mieszkasz tutaj sam. Żona wybiera meble, firanki i tak dalej?

Sahem

- Jakbyś zgadła - uśmiechnął się lekko - Shannon jest u swojego terapeuty - odpowiedział, a następnie upił łyk wina.

miss.

- Terapeuty? -spytała zaskoczona xD no tego się nie spodziewała.

Sahem

- Tak - westchnął - Chodzi do różnych terapeutów od wypadku - tutaj lekko posmutniał. Chodziła do terapeuty, bo on tego chciał...

miss.

- Tak mi przykro... ale to chyba nie jest nic poważnego, wszystko już z nią dobrze? - zapytała i było widać, że praktycznie jej przykro... i w ogóle to takie szczere było XD szkoda że tylko na pozór XD

Sahem

W takim wypadku Mark i Alice mieli coś wspólnego... Nie byli do końca szczerzy.
- Jest coraz lepiej - uśmiechnął się lekko, było coraz lepiej, bo Shannon coraz bardziej dawała sobą manipulować.